wtorek, 25 stycznia 2011

kuchnia



Jak już mówiłam chyba nie raz, od kiedy przyjechałam w ubiegłym roku do Lublina, nauczyłam się gotować. Od tej pory bardzo lubię przebywać w kuchni. Lubię mieć w lodówce ładnie zapakowaną żywość. W półkach przyprawy i herbaty pogrupowane po puszkach, blat starty i naczynia pozmywane. Będąc w kuchni, zawsze słucham radia, a jak w domu jest zimno, i akurat coś piekę, otwieram piekarnik, żeby nie zamykać ciepełka!
*
Latem, codziennie rano na śniadanie jeszcze w pidżamce, albo wieczorem jak już było ciemno, biegłam do ogródka po miętę i jadłam z twarożkiem. Tęskniąc za tym, kupiłam sobie wyżej wymienioną miętę w doniczce. Poprosiłam już D. , że zamiast kwiatków na Walentynki i Dzień Kobiet chcę dostać zioła w doniczkach. Jak będę miała kiedyś swoją kuchnię, to będę miała na oknie same zioła w doniczce i każda z roślinek, dostanie chorągiewkę z nazwą, żeby się nie myliło. I bazylia, i mięta, i szałwia, i oregano, i koperek, i pietruszka i szczypiorek, lubczyk i co tam jeszcze może być w doniczce.

2 komentarze:

  1. Mam bardzo podobne podejście do tych spraw!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja w swojej kuchni też mam mięte w doniczce tyle, że koktajlową - jest pyszna!!). Miałam też szczypiorek ale cały skroiłam ostatnio do jajecznicy i zabieram się do posadzenia nowego, dodając kilka ząbków czosnku między cebule. Taki szczypiorek jest idealny do masła czosnkowego:)
    Fajnie wymyśliłaś z tymi chorągiewkami:)
    pozdrawiam
    a.

    OdpowiedzUsuń