wtorek, 20 sierpnia 2019

mimozami jesień się zaczyna czyli sezon festiwalowy w Lublinie zakończony, wyjeżdżamy.

Jakieś życiowe złote rozdania. Jakaś magia przyciągania, hormony i endorfiny

"Wow, after I jumped it occurred to me life is perfect, life is the best, full of magic, beauty, opportunity... and television... and surprises, lots of surprises, yeah. And then there's the best stuff of course, better than anything anyone ever made up, 'cause it's real..."

TomTom "The Million Dollar Hotel"

czwartek, 8 sierpnia 2019

arte dobre na wszystko.


THE LOST ONES - Isabelle Eberhardt

plus cała reszta serii Zapomniani "The Lost Ones"

swobodne notatki z karnawału.

Byłam najszczęśliwsza na świecie. Endorfiny dawały mi nieokiełznaną moc. Codziennie budziłam się z energią nie mogąc się doczekać kolejnych zadań do odhaczenia w pracy. Czułam się dobrze. Czułam się pięknie. Byłam w pracy a po raz pierwszy w tym roku czułam wakacje, swobodę, wolność. Sprzeciw wobec norm. Spałam po 2-3 godziny, nie miałam kiedy brać prysznica i nie zwróciłam nawet na to uwagi. Przychodziłam na te błonia, słońce prażyło, buty miałam zakurzone.

1 dzień - wchodzenie na skrzynki na środku Żonglera żeby poruszyć wielką kulę dyskotekową.

Myślałam, że tak chce żyć. Z przyjaciółmi, brać udział w imprezach, gdzie spływa z nas wszystko. Moje życie jest jak z bajki. Ten cyrk, ten kurz, te uśmiechy, ludzie "świętują". Wszyscy jesteśmy w furii i w niekontrolowanym szale. Jesteśmy naćpani pięknym życiem, tańcem, przyjaciółmi, beztroską. To nas wszystkich ładuje. To nam daje energię. Jesteśmy chorzy psychicznie od endorfin. Jakie szczęście, że tak potrafimy odciąć się od rzeczywistości, że gramy jej na nosie, że igramy z nią. Jesteśmy artystami życia w obsesji.

3 dzień - Skakanka, przechodzenie pod taśmą.
4 dzień - Kermesz na farze, 20:00 jemy jedno danie na szóstkę potem biegniemy na koncert. Przychodzi Moti, Rybson. Jest Eddie. Jesteśmy super zmęczeni. W Żonglerze siedzimy przy palecie, przysiada się jakiś człowiek z fryzurą jak Elf. Francuz. Slackliner. Chodzi po taśmie, w trakcie chodzenia - gra na saksofonie. Zaczyna się Jam Session. 7 rano - poranne słońce zaczyna palić, powoli schodzimy z Błoń.

Powiedziałam, jej że wyjątkowo pięknie wygląda. Zawsze pięknie wygląda , ale jakoś tak iskrzyła i przyciągała wzrok. Lśniła. Jej usta miały ładny kolor, skóra. "Faktycznie"- przyznała mi racje N. Potem pomyślałam, że to co ją opisywało, to była ekscytacja, czekanie na dalszy rozwój sytuacji. Co będzie się działo. Jakiś bezwstydny, ordynarny duch latający między ludźmi.

Zabawa, karnawał budzi w nas ludzi, budzi instynkty.  Spontaniczny eksperyment społeczny.  "ANOBILITACJA" cyrku i karnawału, może świadczyć o chęci pławienia się w elitach, o braku dojrzałości na swobodne wyjście spoza kontroli i poddanie się spontanicznemu eksperymentowi społecznemu polegającemu na zniesieni wszelkich hierarchii. Może taki Karnawał, to odsiew. Sito na zmianierowanych i zblazowanych.


Kacper kiedyś powiedział "Nie do końca Was rozumiem, ale to chyba wolność"