piątek, 30 grudnia 2011

norwegian wood


Tuż przed świętami przyszła mi wypłata z jednej z moich prac : ) . Postanowiłam więc zrobić sama sobie kilka świątecznych prezentów. Na allegro zamówiłam sobie szeroki indiański sweter, kokosowy olejek do włosów i dwie książki. Jedna to "Joy Division i Ian Curtis. Przejmujący z oddali", napisana przez żonę Curtisa, którą kiedyś kiedyś zaczęłam czytać na wykładzie pożyczając od koleżanki a potem zupełnie o niej zapomniałam. Druga to książka Murakamiego "Norwegian Wood".
Dopiero dziś znalazłam chwilę żeby zacząć czytać tę książkę. (Paczka z "Przejmującym z oddali" jeszcze nie przyszła.) Jestem na trzydziestej stronie i póki co bardzo mi się spodobała. Przerwałam czytanie bo postanowiłam przeczytać recenzje dotyczące tej książki. Sama kupiłam ją dlatego, że sporo czytałam o niej na zagranicznych 'dziewczyńskich' blogach. Byłam zaskoczona jej nagłą popularnością. Postanowiłam sama sprawdzić i zamówiłam. Ciekawa jestem czy któraś z Was czytała już tą książkę, a może widziała film? Jak przeczytam napiszę, czy według mnie warto po nią sięgnąć.

PS. Polecam duńskie ciasteczka z ciastkarni Jacobsena. Już drugi raz przypadkiem natknęłam się na puszkę z ich ciasteczkami i kolejny raz się na nich nie zawiodłam. ; )

niespodzianki

Niedawno nauczyłam się robić na drutach. Chcąc wykorzystać swoje umiejętności, świąteczne niespodzianki dla moich dziewczyn postanowiłam zrobić własnoręcznie! Sweterki na filiżanki. Niestety nie mam zdjęcia, jak kubeczki wyglądały już ubrane w gotowe swetry, ale mi się bardzo podobały i mam nadzieję, że dziewczynkom też. Spędziłyśmy razem, we cztery przemiłą noc. Miałyśmy kamerkę cyfrową. Jestem w trakcie montowania filmiku ze spotkania! Rany! Nie wiedziałam, że to wszystko jest takie skomplikowane! jak film będzie już gotowy i wrzucony na serwer to go tu opublikuję. Obiecuję.

piątek, 23 grudnia 2011

wigilia wigilii.


Oh, jestem jestem jestem! Tyle się działo w tym czasie. Grudzień na pewno był fajniejszym miesiącem niż listopad. Ale nie mam czasu się rozpisywać bo muszę pomóc robić mamie kompot z suszu, pierogi i galaretę. A zrobiłyśmy dziś już kokosowiec, ciastka, babeczki, zupę gulaszową, farsz do pierogów i uszek, pomagałam w ubieraniu choinki i reszta całych innych przecudownie męczących prac i obowiązków przedświątecznych. Obiecuję, że któregoś dnia siądę i napiszę więcej. *może dziś wieczorem*



Póki co wrzucam kilka zdjęć z dnia dzisiejszego i pozdrawiam z mojego domu pachnącego wypiekami i z domu w którym w kółko słucha się świątecznej płyty M. Bubble, świątecznej płyty She&Him i soundtracku z "Once" i płyty "The Hotel Café Presents Winter Songs", o której dowiedziałam się od jednej z moich czytelniczek ! I tak za dużo czasu zeszło mi przy wrzucaniu tej notki więc..



xo, mg

czwartek, 8 grudnia 2011

kilka piosenek na dziś

i na koniec mój budzik -

czwartek, 1 grudnia 2011

środa, 30 listopada 2011

20111130


* hello my autumn readers *
W ubiegłym roku w tym samym czasie miałam popsuty aparat fotograficzny. Była jesień i początek zimy - moje ulubione pory roku, a ja nie mogłam zrobić ślicznych swetrowo-przytulnych zdjęć. Wczoraj też... zrobiłam śliczną przystawkową kolacyjkę , po której podaniu mój chłopiec stwierdził, że szkoda że mój aparat nie działa, bo zdjęcia byłyby przepiękne. A były to koreczki z serkiem feta *polecam ser feta kupować na wagę, na stoisku z serami, często płacimy tylko za opakowanie*, ze świeżymi i suszonymi ziołami, ostrą papryczką, serek bieluch zmiksowany ze świeżą ostrą papryką zawinięty w cienki i malutki plasterek szynki przewiązany cieniutką nitką szczypiorku z doniczki. Zrobiłam to wszystko bardzo starannie, a do kieliszków zamiast wina wrzuciłam oliwki w zalewie. Zaświeciliśmy świeczki, rozłożyliśmy się na kanapie, oglądaliśmy zimowe odcinki trzeciego sezonu dr.House'a i przegryzaliśmy. Było bardzo wytrawnie i pikantnie za pomocą smaku, romantycznie dzięki świeczkom i zabawnie dzięki niezawodnemu House'owi. Już się nie mogę doczekać aż będziemy zaproszeni na jakąś imprezę i zrobię takie smaczki! Tym oto sposobem namówiłam D., żeby zamiast codziennych chipsów kupowanych po drodze, kupował oliwki, albo jakieś inne pikielki i tym oto sposobem będzie smaczniej, zdrowiej dla naszych brzuszków. A apropo zdrowej diety właśnie wstałam z fotela do lodówki wyciągnełam słoiczek białej czekolady o smaku truskawkowym wzięłam łyżeczkę, wrzucam post i biorę się za śniadanie. haha! Tak słodkie, że aż zęby bolą!

PS. Aktywowałam swój profil na Last.fm




sobota, 19 listopada 2011

filmy i kilka słów.


Tak jak w pewnym momencie przesadzałam z dodawaniem i polecaniem filmów na blogu, tak ostatnio, strasznie długo nic nie wrzucałam! A przecież cały czas oglądam i niezmiernie chciałabym kilka tytułów polecić z całego serca!:)

*

Dziś moja mama przez znajomego przekazała mi paczkę. A nawet dwie paczki! Uwielbiam otwierać takie rzeczy! W takich pakunkach oprócz pysznych obiadów na kilka dni, można znaleźć sporo słodkości (czekolady do wyboru do koloru -o smaku jakiegoś drinka, gruszkowo-miętowa i wytrawno-gorzka z malinami), rzeczy o które poprosiłam przez telefon (beżowo-czerwony sweter mojego brata, kilka par skarpetek, jakaś blaszka do ciasta), ale i sporo niespodzianek, których się nie spodziewałam - prezent urodzinowy (perfumy o zapachu zielonej herbatki. Tylko tym razem, nie mój kalsyk - czyli Elizabeth Arden - tylko zielona herbatka wyprodukowana przez Yves Rocher), zestawy kolorystyczne gumeczek i wsuwek do włosów. Brązowe, szare i czarne. Cała masa przypraw i serków topionych, no i oczywiście najnowsze mamowe ciuchlandowe łowy - tiszert z jelonkiem, szare rękawiczki bez palców, oversajzowa koszulka z tygrysem, no i na koniec zrobiony przez babcię czerwony komin. I to wszytsko na dodatek pięknie pachnie moim domkiem. Bardzo kocham moją mamę. I naprawdę zastanawiam się, czy ktoś kiedy będzie mnie tak rozpieszczał i tak dogadzał! *aż się wzruszyłam pisząc to, ale chyba nie ma się co dziwić, bo słucham soundtracku z "Once" o którym zaraz napiszę, i zrobiło się tak patetycznie jak to pisałam, poza tym.. zbliża mi się okres*

*

Teraz z innej beczki. Przed chwilą wróciłyśmy z dzieczynami z wernisażu wystawy 'Porno Frenetyzm'. Nie podobało mi się i nie chodzi tu o moje oburzenie obscenicznością czy coś. Po prostu nie podobało mi się podejście. Oh, nie lubię taich spędów. Poczułam się tak samo, jak byłam w gimnazjum jeździłam na koncerty polskich rockowych zespołów i wtedy jeszcze MOŻE
jarałam się ludźmi z długimi włosami, w swetrach w zielno-żółto-czerwone pasy, popijającymi piwko, bekającymi i mówiącymi 'że mamy się czuć dobrze w tym otoczeniu' z mrugnięciem oka, a potem znów chichranie. Jeżeli chcą erotyzm wnieść na poziom sztuki to po co się z tego chichrają sami robiąc tym tabu. Przez trzy dni miałam do czynienia z erotyzmem w sztuce. (nawet
zastanawiałam się czy nie zwrócić się w tą stronę w temacie pracy licencjackiej) I film na zajęciach puszczony przez wykładowce w czwartek i w piątek (wczoraj) na wernisażu- kierownicy muzeów, poważne osoby mówili o rzeczach wręcz wulgarnych z powagą i dziś. Dziś, pomimo, że organizatorami były młode osoby, które powinny z największą łatwością o tym mówić, i fajnie przekazać to innym młodym - nie pokazały klasy. Zresztą wczoraj rozkład wiekowy, stylowy (!) hipsterzy, kloszarci i panowie wykładowcy z uczleni . A dziś jakaś zgraja, pseudo-bohema.

Oj.. musiałam się wyżalić. No i wróciłyśmy z dziewczynkami z wernisażu ( po drodze, wychodząc z kamienicy w której była wystawa, jeszcze jeden z uczestników zapraszał nas na AFTER. Grzecznie odmówiłyśmy i pobiegłyśmy do mnie. ) Pobiegłyśmy do mnie a u mnie starając się by stworzyć jak najmilszą scenerię, pozapalałam świeczki, przygotowałam słodkości, zmarzniętą Edytkę ubrałam w swetrzysko w nordyckie wzorki *nie wiem dlaczego, ale jak już zakładam coś w nordyckie wzorki, to wydaje mi się, że sam fakt, że rzecz posiada taki wzór, to jest cieplejsza i przytulniejsza, haha*, zrobiłam puszyste kakałko z miodem i cynamonem, i umieściłyśmy się jakoś we cztery na łóżku wśród poduch i włączyłyśmy ONCE. Tak. to jest jeden z tych filmów które chce dziś zaproponować. Prosty i bardzo ładny. Z
przepiękną muzyką w tle ( na którą nie raz wcześniej się natknęłam, sądzę, że Wy pewnie też:)) . No i oczywiście trochę do popłakania


-Once (2006)-

-Jeż/ Le Herrisson (2009)-

-8 kobiet/ 8 femmes (2002)-
Bardzo sympatyczny. Bardzo dla kobiet. Oglądałam to dziś rano i tęskniłam za zimą


-Czowiek który pokochał Yngvego/ Mannen som elsket Yngve (2008)-

Każdy z nich jest inny, każdy doścć specyficzny. Każdy jeden mnie urzekł, więc polecam:)

sobota, 12 listopada 2011

z Polą.




Jest już bardzo zimno. Dziś zaraz po tym jak jak pożegnałyśmy się z Polą spadł w Lublinie śnieg. Szkoda, ze to przeoczyłam. Niestety, (niestety, albo stety, bo imprezę muszę mimo wszystko zaliczyć do udanych) wczoraj byłam na imprezie, z której już po afterze wróciłam do mieszkania dopiero o 8 rano. Potem spałam trzy godzinki i poszłam na spotkanie z w/w Polą o godzinę spóźniona, ( za co mogłabym przepraszać w nieskończoność bo strasznie mi głupio. ) Więc jak wracałam ze spotkania, to w momencie jak przemarznięta do szpiku kości weszlam do mieszkania i zobaczyłam, że D. jeszcze smacznie śpi, to postanowiłam jeszcze skorzystać z okazji
niezaścielonego łóżka i się zdrzemnąć. No i oczywiście obudziłam się jak za oknem było już ciemno i nie było ani śladu po śniegu.


Byłyśmy z Polą w Cafe Hecy, gdzie już od dłuższego czasu się wybierałam. Atmosfera jest tam naprawdę miła a kakao przesmaczne! (tatry gruszkowej, niestety specjalnie nie polecam, haha) A
Pola jest naprawdę bardzo mądrą młodziutką i śliczną dziewczyną i mimo, że praktycznie jej nie znam, i było to może nasze drugie czy któreś tam spotkanie, to wydaje mi się, że znam ją bardzo długo i myślę, że baardzo fajnie nam się rozmawia. :)



Przepis na rozsławioną szarlotkę!
Zrobiłam wczoraj pyszną szarlotkę i dzielę się przepisem znalezionym w internecie.

na ciasto
3 szklanki mąki
1 szklanka cukru
1 cukier wanilinowy
1 łyżka proszku do pieczenia
3 żółtka, jedno całe jajko
! kostka masła

wszystko ugnieść szybciutko, podzielić na dwie części, jedną zawinąć w folię i włożyć na jakiś czas do lodówki, a drugą na papierze do pieczenia rozwałkować i włożyć do blaszki razem z papierem. Blaszkę włożyć również do lodówki. W tym czasie przygotowujesz jabłuszka.

Kilka (4-5?) jabłek trzemy na patelnię dodajemy cukier wanilinowy i cynamon (ilość wedle uznania, ja sypnęłam sporo, prawie całe opakowanie Prymatu:)) i podsmażamy na patelce, aż zapach rozniesie się po całym mieszkaniu. (nie za długo)

W tym czasie ubijamy w misce trzy białka na pianę.

Wyjmujemy blaszkę, kładziemy warstwę musu jabłuszkowego który nam powstał w patelni, na to kladziemy warstwię piany białkowej i drugą część ciasta (którą wcześniej rozwałkowujemy do odpowiednich rozmiarów).
Pieczemy godzinę w 175 stopniach aż się zarumieni (nie spiecze) Po wierzchu posypujemy cukrem pudrem i cynamonem przez sitko, kroimy i jemy jeszcze ciepłe, bo takie najpyszniejsze. a na drugi dzień pakujemy w jakiś tupperware i chwalimy się znajomym 'jacytoniejesteśmyzdolni' i jaką pyszną szarlotkę potrafimy upiec! : )

(Sama jestem zadziwiona, że podałam ten przepis z pamięci:))

PS. Tak, obcięłam grzywkę
PS. Zdjęcia robiła Pola, którą można znaleźć -tu-
PS3. przeczytałam tą notatkę i bardzo mi się nie podoba, cały czas coś kasuję i przestawiam i ciągle mi nie pasuję. Więc publikuje i niechsiędziejewolanieba.


poniedziałek, 7 listopada 2011

london calling

Lecimy do Londynu! Tanie loty zabukowane na od 11 do 15 lutego : )
Strrasznie się cieszę!

-klik-
Piosenka na dobry wieczór.

poniedziałek, 31 października 2011

2011-10-31


W tym roku, mamy naprawdę piękną jesień. I chyba nie ma osoby, która by się z tym stwierdzeniem nie mogła zgodzić. Jutro już będzie listopad, a wcale nie ma pluchy, prawie nie ma deszczu, jest złoto, sucho, mgliście i słonecznie- czyli tak jak powinno o tej porze roku być.
Przedwczoraj wróciłam w Lublina. Tego samego jeszcze dnia,
spędziłyśmy wieczór na Majowym strychu, z kilkoma butelkami białego wina, opowieściami, dobrą muzyką (-klik-) i oliwkami w miseczce. Wczoraj graliśmy rodzinnie w grę planszową RUMMY. Strasznie wciąga. Wezmę ją do Lublina, i będziemy mięli z D. kolejną grę na dłuuugie zimowe wieczory (póki co w październiku musiały nam wystarczyć Scrabble, haha!)

Dziś, moja mama obudziła mnie i Basię z samego rana i zabrała nas na podbój tutejszych secondhandów. Podczas porannej wyprawy spotkałam Sarę, której nie widziałam już wieki! Strasznie się ucieszyłam! (gdzie indziej mogłyśmy się spotkać, jak nie w ciucholandzie!) Sara
wyglądała ślicznie i powiedziała mi, że jest bardzo szczęśliwa. Jej opowieść nastawiła mnie strasznie miło na cały dzień. Po obiedzie (btw. moja zupa-krem brokułowa nie umywa się do tej w wykonaniu mojej mamy!) poszyłyśmy z Basią za jej blok i cykałyśmy sobie zdjęcia. Jak wróciłyśmy, u niej w mieszkaniu czekało na nas niemałe zamieszanie. To było strasznie sympatyczne ! Naprawdę. I Basi babcia, która mówiła do mnie "Marcyniu", ponieważ ucieszyła się, że wyjadłam do końca marchewkę z salaterki! haha! Później obejrzałyśmy z Basią bardzo fajny film. Szwedzki ()! (-klik-) . Był dość nietypowy i wywierał w nas niemało emocji, dlatego też co chwila, pauzowałyśmy go i wdawałyśmy się w dyskusje, na czasem bardzo poważne tematy. ( I tak w końcu skończyłyśmy na rozmowie o bieliźnie:))

Teraz położę się już chyba spać, bo trzecią noc z rzędu nie wysypiam się a jutro, jak co roku, czeka mnie, wielkie podróżowanie po pobliskich cmentarzach.


PS. Tak, wiem. Basia jest piękna!
PS. Wiem też, że ta notatka musi być bardzo nie składna, bo cały czas przerywa mi ktoś (lub coś) pisanie jej. Ale nie chce mi się już kolejny raz jej czytać i poprawiać. Więc... Spokojnych świąt.




środa, 26 października 2011

20111027 już

Jest mi smutno, aparat mam popsuty i nie mam w Lublinie czapki zimowej. Damian też nie.
Znalezienie -TEGO- i -TEGO- bloga, i -TEJ- piosenki z jej oficjalnym teledyskiem, było najlepszym co mogło mi się zdarzyć dzisiejszego wieczoru, zagryzając maślany popcorn prażony na patelni, jedzony z pojemniczka od blendera.


Dopadło mnie chyba jesienne przygnębienie i zaraz odpalę pierwszy sezon "Grey's Anatomy'

środa, 12 października 2011

plej.


1. Lykke Li - I Follow Rivers -klik-
(non stop nucę. nic innego ostatnio nie nucę!)
2. Air - Playground Love -klik-
3. Elephant - Wolf Cry -klik-
4. Little Joy - Next Time Around -kilk-
(słucham na okrągło jak robię coś w kuchni, albo sprzątam! haha)

te na pewno
plus bonusik - przed-końcowo wakacyjne szały, ale jeszcze nie wrzucałam

5. Thieves Like Us - Lover Lover -klik-
6. Vive La Fete - Noir Desir -klik-

piątek, 30 września 2011

wczesna jesien.



Chyba co roku wrzucam notatkę o tym tytule i o tym wydźwięku. Ale widocznie nie potrafię się powstrzymać. Mimo, że zaczyna się rok akademicki i, że za dwa dni mam straszne zaliczenie, zaczyna się okres obowiązków i siedzę po uszy w książkach, to.. to uwielbiam tę porę roku. Uwielbiam uczucie, że niedługo spadnie śnieg, a w tym momencie mam śliczną pogodę. Nie jest za ciepło nie jest za zimno, mogę nosić dżinsy, i koszulki z długim rękawem. Będę jeździła na uczelnie rowerem z przodu w koszyku będę miała książki ,a z drzew będą spadały kolorowe liście. Powoli zaczynam wyjmować koce, poncza i szaliki. Chcę ubierać brązowe i czerwone ubrania, pić ciepłe napoje z kubeczków, oglądać ładne filmy, czytać książki, pisać listy, gotować piec i przytulać się do D. w naszym nowo wynajętym mieszkaniu. Dziś dodałam kolejny punkt do swojego CV - to jest staż w Galerii Fotografii w Gdańsku. Mam zamiar dostarczyć ten dokument do wszystkich galerii, centrów kultury i muzeów w Lublinie. Może uda mi się załapać do jakiejś pomocy,

rozklejania plakatów, roznoszenia ulotek informujących lub reklamy w internecie. Cokolwiek ; ). Tak w ogóle to mam ochotę na jakąś podróż. Przynajmniej o niej marzyć i planować.

plus "Międzynarodowy styl 1800" Rosenbluma i "Symbole i Obrazy" Białostockiego

i muzyczka -klik-

środa, 28 września 2011

urodziny Basi.


Basia jest jedną z ważniejszych osób w moim życiu. W tak ważnym dniu, jak jej urodziny chciałabym, żeby wiedziała, że życzę jej wszystkiego co najpiękniejsze i najlepsze i że ją uwielbiam i oddałabym za nią życie !


Zawsze z Basią chciałyśmy mieć w mieszkaniu (kuchni, sypialni, (...)) girlandę chorągiewek. Jakoś nigdy człowiek nie mógł się zebrać i spiąć, żeby te chorągiewki zrobić. Trzeba najpierw poszperać, i poznajdywać ładne pasujące materiały i kilka godzin wolnego czasu. Postanowiłam znaleźć i sprawić Basi girlandę na urodziny. Zrobiłam dwa zestawy kolorystyczne. Różowo-pomarańczowo-fioletowy i niebiesko-zielono-morski. Teraz Basia może je sobie rozwiesić w swoim pięknym mieszkanku w kuchni, albo w łazience. Mam nadzieję, że się podoba. Potrzebne mi były fragmenty tkanin, kawałek materiałowego sznurka, tektura, klej do tkanin, kilka dobrych godzin i cierpliwość do zwierząt które za wszelką cenę chciały mi pomagać ; D . Chciałam zrobić to na tyle perfekcyjnie, żeby wyglądały jak kupione :) Mam nadzieję, że choć trochę mi się to udało. Ja jestem zadowolona z efektu !
(niestety sama nie wiem dlaczego nie zrobiłam zdjęcia, już skończonej girlandy!)

inspiracje

ps. a ja idę się uczyć bo na początku października czeka mnie bardzo ciężkie zaliczenie.

czwartek, 22 września 2011

na dzień dzisiejszy... cz.2



1. jak chciałabym spędzić dzień?


2.jak chciałabym wglądać?



3. co chciałbym zjeść



4. w jakim miejscu chciałbym żyć?


5.jakie ubrania bym wybrała?


Zdałam egzamin poprawkowy na czwórkę. (Opłacała się nauka on-line z dziewczynami na skype!). Wnajęłam z D. kawalerkę (!) - juz niemogę się doczekać jak ją urządzę po swojemu. Póki co wgląda bardzo słabo, ale staralimy się znaleźc coś taniego:) D. powiedział, że jak jestem wróżką, to uda mi się zmienić to w coś ładnego. No więc muszę uruchomić swoje magiczne moce:) Najważniejsze że jest własno:):* Kupiłam sobie też rower. Oryginalny holender. Też trzeba go jeszcze trochę ztjuningować, ale już nie mogę się doczekać jak będę nim jeździła codziennie rano na uczelnię. Uważam, że jeżdżenie rowerem jest ekologiczne, zdrowe i europejskie a to że w chwili obecnej od jakiś 2-3 lat, bardzo modne - to dodatkowy plus, haha. Teraz rower czeka na mój przyjazd w Lublinie u Amelki. ( dziękuję!)

PS. a zaraz zabieram się do oglądania - klik -

piątek, 16 września 2011

Zabiłem moją matkę / J'ai tué ma mère (2009)



Wydaje mi się, że film jeszcze lepszy niż, ten z przedostatniej notatki, obejrzałam dwa dni temu, ale wrzucam dopiero teraz, bo nie chciałam wrzucać pod rząd notatki z kolejnym filmem. Niestety albo stety, przed ostatnie dni filmy to moja największa rozrywka i oglądam je bez przerw. Póki co, czekam na kolejne produkcje X.Dolana.
Naprawdę dobry film. Niemogę się doczekać, jak obejrzę go po raz kolejny.


____________________________________________________
mój login na filmweb - marsdilajt

wakacje 2011

wtorek, 13 września 2011

Wyśnione Miłości / Les amours imaginaires (2010)

Oh, chcę tu o wszytskim napisać. (Siedzę, cały dzień sama i nie mam się do kogo odezwać. Stąd ta masa notatek ostatnimi dniami, haha)

Włączyłam ten film, początkowo tylko dlatego, żeby zobaczyć i ocenić go po swojemu. Od wielu znajomych już o nim słyszałam i pozytywne i negatywne opinie. Czułam, że mi się nie spodoba. Nie lubię robienia na siłę artyzmu, a przed obejrzeniem myślałam, że film taki właśnie będzie (czyt. pseudo-artystowski). A taki nie był. Delikatny film o uczuciach. Zwolnienie klatek pokazuje TAK naturalne emocje bohaterów. ( moment jak Francois czeka, aż Marie i Nico. wyjdą już z mieszkania, na drugi dzień imprezie!) . Świetna muzyka i zdjęcia tylko nam pomagają je poczuć. Przecież tu nie chodzi o fabułę. To tylko ramka do zdjęcia. Osobowości, charaktery i UCZUCIA. W to po prostu trzeba się wczuć. A że nie było tak patetycznie Xavier Dolan jest nieprawdopodobnie hot.

Chociażby to, że film wywołuje takie sprzeczne opinie, to chyba warto go obejrzeć. Ja polecam po raz kolejny (chociaż powiedziałam sobie - w tym tygodniu nie polecę już żadnego filmu!) A zaraz zabieram się do nauki do egzaminu, który mam równo za tydzień.


PS. Chyba przyszła już jesień