sobota, 25 grudnia 2010

haruru.

24.12.2010


Wigilia. Rano lepiłam z babcią M. pierogi. Już do perfekcji opanowałam technikę ładnego falbankowanego zlepiania krawędzi. Ulepiłyśmy 212 pierogów. W tym samym czasie ja też rozjasniałam włosy i zamalowywałam sobie odrosty . Wróciłam do domu, założyłam swoją przedpotopową sukienkę w ważki z kołnierzykiem *love* upięłam włosy i byłam już gotowa na kolację. Uwielbiam i ją i to wegetarianskie jedzenie, którymi w ten wieczór się faszeruję, uwielbiam choinkę i swoją rodzinę. I to, że zawsze przy łamaniu się opłatkiem, nasze psy pałętają się nam koło nóg, a koty mruczą na fotelach i krzesłach. Zawsze stresuję się przed opłatkami, a potem i tak zawsze się wzruszę i nie powiem nikomu nic nadzwyczajnie mądrego. Wszysttko było pięknie i chyba już na dobre przekonałam się do suszu i do pierogów z kapustą i grzybami. Marcin (mój starszy brat) po otworzeniu prezentu odemnie powiedział : ' Taką miałem nadzieje, że kupisz mi jakieś dobre piwka i że wypiję sobie przy jakimś filmie po wigilii' : D Ja dostałam od rodziców TOSTER (taki z wyskakującym pieczywem.) Zawsze mówiłam, że chciałabym taki mieć a nigdy takiego nie miałam. haha ! Musiałam wkładać kromki do piekarnika, żeby zrobić grzanki albo pieczywko czosnkowe. Już nigdy nie wrócę do tostów z opiekacza ! ( Słyszysz Damian? Mamy toster!) . Po wszystkim odwieźliśmy dziadków, i całą czwórką oglądaliśmy '500 dni miłości' *uwielbiam* . Mama oglądała na początku w połowie usnęła. Tata za to obudził się w połowie i ogladał do końca. Ja czyściłam aparat podchoinkowym zestawem do czyszczenia obiektywu, a M. pił sprezentowanego Grolsha. Wigilia jak zawsze była fantastyczna, brakowało tylko babci. Całe szczęscie, dwa dni temu odwiedziła mnie w śnie, też na wigilii. Więc tak jakby była.

*mega dziewczyńskie słuchawki, które obczajaliśmy z D. kilka dni temu w Media Markt!*
Teraz leżę w łóżku i zaraz położę się spać.

Na zdjęciach ja z dwoma przystojniakami w łóżku, obsypana prezentami i słodkościami i duńskimi ciasteczkami ( + bałwanowa puszka na herbatę).


czwartek, 23 grudnia 2010

Jaka pyszna sanna, parska raźno koń, śnieg umyka pod płozami, sanki dzwonią dzwoneczkami...


Przedewczoraj babskie plotkowanie, wczoraj przeplotkowana i przegadana noc przy winku, znow w wydaniu moim i B., dziś znów opowiadastkowa kawa w Żelaterii, ze Skoucz. Pracowite trzy dni, haha. Ale dziś już się nie leniłam. Obudziłam się wcześnie, robiłam ostatnie gwiazdkowe zakupy i lepiłam z mamą pierogi. Powoli trzeba się zabrać za pakowanie prezentów. *dzisiejsza noc* Ogarnęła mnie magia świąt. W domu czuję się jak w jakimś, w ogóle ,gwiazdkowym świecie. haha. Tylko brodatego D. już dawno nie widziałam, i mnie trochę za tęsknoty wzięło!



Jutro rano idę pomagać w przygotowaniach babci. I już tam sobie nałożę utleniacz na odrosty.

..dzyń dzyń dzyń, dzyń dzyń dzyń, dzyń, dzyń, dzyń!

niedziela, 19 grudnia 2010

Home Sweet Home


Rany, kiedy ja ostatnio spałam? Było to po imprezie w Soundbarze w piątek. Impreza skończyła się o 4, a potem jeszcze z D., Tomkiem , Sylwią i Miką graliśmy w Monopoly do 6 rano. Kilka godzinek pospaliśmy i ruszyliśmy w drogę do Krakowa, gdzie chłopcy w Carycy mieli znów grać . Nie powiem, żebyśmy dojechali prosto i bezproblemowo. Wystąpiły problemy natury
logistycznej. (Jak to ładnie ujął Pater.) Wymęczeni dotarliśmy do Carycy, gdzie wymarzłam jak cholera! (stąd teraz moja temperatura, zimne ręce i cieknący nos). W Carycy siedzieliśmy do szóstej. Szkoda tylko, że moje dziewczyny nie posiedziały za długo, bo jak sama szalałam na
parkiecie, to krakowiacy patrzyli na mnie jak bym zwariowała. W Carycy, na Wielopolu , siedzieliśmy do szóstej. Stwierdziliśmy więc, że nie ma sensu, żebyśmy szli do kogoś nocować. Poszliśmy na dworzec sprawdzić najwcześniejsze autobusy. Ku naszemu nieszczęściu okazało się, że najbliższy autobus mamy o 12;30. *aaaa!* Nie mielismy już sił, żeby cokolwiek robić, i gdziekolwiek iść. Weszliśmy do maka w galerii, posililiśmy się, troszkę podprowadziliśmy P. pod PKP, i siedzielśmy na ławeczce w galerii. Mijała już doba jak nie spaliśmy, oparliśmy się więc
sobie na wzajem na ramionach i nie wiadomo kiedy - przysnęliśmy. Ochroniarz z galerii myślał że jesteśmy bezdomni *demyt!* ( to pewnie przez moje brązowe , 'kocowate' ponczo, i przez wielka czapkę D.), i kazał się budzić, i z diabłem w głosie krzyknął 'nie ma spania!'. Żeby nie usnąć, chodziliśmy w kółko po galerii, z pozamykanymi jeszcze sklepami. Ja miałam szczęście i znalazłam na ziemi zwiniętą stówkę. *szczęściara* Stwierdziłam, że już chyba co pół roku będę taką jedną znajdowała. haha. Chciałam ją jakoś wydać, ale D. powiedział, że nie ma siły chodzić po sklepach, a ja nie mogę go samego na ławeczce zostawić, bo go okradną. Miał w sumie rację, więc z porannego szopingu zrezygnowałam. Sama potem zresztą stwierdziłam, że nie mam na to sił. Zanim wybiła dwunasta w południe, jeszcze kilka razy przysypialiśmy (jak na nudnych wykładach!), próbując
na wszelkie sposoby się przebudzić i znaleźć jakąś rozrywkę. Powoli czuliśmy, że oboje jestesmy przeziębieni i że mamy temperaturę. Policzki mieliśmy spieczone, mieliśmy drgawki z zimna, kasłaliśmy i smarkaliśmy. I tak aż do 12:30, do momentu jak weszliśmy do autobusu i padliśmy. Te dwie godziny snu trochę nas uratowały. Teraz jestem w domu. Jak mówiłam, jestem strasznie
przeziębiona. Czuję się obrzydliwie. Siedzę z Luckiem na kolanach w wielkim szlafroku i polarowej pidżamce. Siedzę w nowym pokoiku, którego zdjęcia za momencik wkleję w notatkę. Całe szczęście, między czasie przyszła mi ładowarka do aparatu i wreszcie będę mogła znów cykać focie. Jutro postaram się wrzucić zdjęcia nowych domowników, których jeszcze na blogu nie było. Lucka i Harrego :)


PS. Mimo, że ostatnim razem, nawet polubiłam Kraków, za jego świąteczny klimat, to teraz znów go znienawidziłam. haha . Tym razem za zimne kamienice. Jak można wpuszczać ludzi z dworu do takiej zimnicy. Klub powinien być zdecydowanie lepiej ogrzany. *basta*
Siedziałam w swetrze i ponczu i i tak zamarzłam na kość . *uh!*

poniedziałek, 13 grudnia 2010

12122010

Mój mężczyzna miał wczoraj dwudzieste pierwsze urodziny. Wszytskiego co najlepsze dla niego ;-*

SALE SALE SALE !


czwartek, 9 grudnia 2010

091210

Jestem w domu. Przyjechalam na kolejny egz. na prawko, który mam w piątek. Zaraz się zbieram na jazdę po placu z panem K. , a póki co leżę pod kołdrą w jakimś obcym pokoju. Tak tak tak. Miałam remont przez moją nieobecność. Wcześniej na ścianach i sufitach miałam napisy, fragmenty ksiązek, poprzepisywane sms-y, plakaty od farben lehre, przez boba marleya do dick4dicka. BYła tu wszytsko. Na ścianach wieszałam co się da. Nad łóżkiem miałam amarantową moskiteiere na której wisiały wszytskie kartki i laurki od pana D. , jak i jakieś puszki po piwie. Teraz jest dorośle, bardzo dystyngowanie i b. ładnie. (sufit jest bieluśki o dziwo, nie wiem jak tacie udało się to wszytsko zamalować!) Jestem zadowolona. Mam piękną kwiecistą tapetę na jednej ścianie, na dwóch kolor ciemno bordowo-ceglany (?), a na ścianie gdzie jest okno jest kolor "Różowa Altanka" czyli jaśniuteńki śliczny różyk. Ze strychu mam przyniesioną starą piękną drewnianą szafę na kluczyk, w której już wczoraj zaczęłam wieszać swoje sukienki, na ścianie obok szafy oparte jest stare duże lustro w drewnianej ramie. Wiklinowe fotele, fotel bujany, nad telewizorem Botticelli w złotej ramie. A nad łóżkiem będzie wisiał Klimt "Macierzyństwo' tylko jest na naciągniu płótna. haha ! Bardzo mi się podoba. Jest świątecznie i przyjemnie. Leżę pod piękną kwiecistą pościelą i stwierdzam, że pókój jest super. Jeszcze tylko kilka detali. Za pare dni powinnam mieć już aparat. Strasznie zazdroszę, oglądając inne blogi, że inni mogą robić już te piękne świąteczne focie *ah!* . Kończę , bo muszę się zbierać na jazdę.

A chłopcom życzę dziś powodzenia na Red Bull I-battle -klik - proszę dziś wieczorem krzyczeć na PARTY ANIMAL! : ))

poniedziałek, 6 grudnia 2010


piękne!

dobra wiadmość

Bo przebudzeniu się , zrobiłam sobie prezent mikołajkowy i kupiłam sobie łądowarkę do aparatu na allegro. Mam nadzieje, że szybciutko w wyślą i że na blogu znów będą zdjęcia. Póki co - idę się ubrać, coś zjeść, poszukać kluczy (!), potem na 15 na zajęcia i może na plac Litewski, bo podobno za free można wypożyczyć łyżwy i sobie pojeździć. Mam okienko to może którąś z dziewczyn z grupy zbiorę i poszalejemy. Po drodzę wstąpię, po Kawę i ciasteczko do Maka, bo mam niewykorzystane kupony ! : )
ps. Wczoraj D. kupił całą siate pomarańczy, teraz ja obieram je ze skórki i tą kroję na wąziutkie paseczki i suszę na kaloryferze. W całym pokoju pachnie pomarańczą! ah!


zakochałam się w tej piosence, haha
czemu, nie wiem?

***



poniedziałek, 29 listopada 2010

'Love Actually' & snow snow snow

Świat zasypany jest śniegiem !
(źródło zdjęcia -klik-) wklejam, bo sama cały czas mam nienaprawiony aparat i denerwuje mnie to, że moje notki są, w tym najpiękniejszym dla świata czasie , takie puste i mało kolorowe. Zbieram się powoli na uczelnie, a dziś wieczorkiem obejrzę z D. film -' To właśnie miłość ('Love Actually') Uwielbiam go i ogladam zawsze jak zbliżają się święta. *typowa baba*

ps. Kupię dziś w Delimie Marshmllow'sy i wieczorem wypijemy je z gorrącą czekoladą ! : )





poniedziałek, 22 listopada 2010

Śniło mi się, że poleciałam do Szwecji () opiekować się jakimiś dziecmi. Trójka dzieci . Trzema dziewczynkami 13, 9 i 6 lat. Leciałam tam w nocy tak nisko nad Szwecją i patrzyłam na te piękne białe budynki i te czyste uliczki. Dziewczynki były blodyneczkami i miały pokoje jak w 'Virgin Suicides' Różowo-białe i pełne zeszytów i pudełek poobklejanych zdjęciami i rózowymi naklejkami. Pojechałam tam na dwa dni, a wyjeżdzając ukradłam jakieś zdjecie na pamiątkę z pudełka od najmłodszej z nich. W tym momenci okazało się, że najbliższy możliwy samolot będę miała za trzy dni i zdecydowałam się zostać i się obudziłam.

środa, 17 listopada 2010

Już jutro mój D. i spółka



Kolejna odsłona cyklu imprez I Love Soundbar będzie nietuzinkowym wydarzeniem na którym zagrają dla nas przedstawiciele młodego pokolenia lubelskich dj’i. W ten czwartkowy wieczór możecie spodziewać się wybuchowej mieszanki fidgetu, baltiomoru, electro ale nie zabraknie również dobrego house’u. Za deckami staną chłopaki z PartyAnimal, którzy ostatnio zrobili sporo zamieszania na lubelskiej scenie
klubowej, znani się ze swoich energicznych setów przy których nie tylko grają ale również bawią się jak mało kto. Wspomagać ich będzie inny duet z Lublina, czyli Myto Kolektyw mający bardzo otwarte podejście do swoich setów, które zawsze są podróżą po całym muzycznym świecie w najlepszym technicznym wydaniu. Pośród stałych bywalców Soundbaru znalazła się nowa postać czyli Derlo który łączy techniki świetnego turntablisty z elektroniką. Takie połączenie na pewno zadowoli zarówno fanów muzyki elektronicznej jak i zwoleników czarnego hip – hopowego grania. Na tej imprezie nie może Was zabraknąć szczególnie że możecie wejść na nią za darmo, wystarczy kliknąć WEZMĘ UDZIAŁ/ ATTENDING na fejsie. -klik-

wtorek, 16 listopada 2010

16112010

Wczoraj miałam urodziny. Damian dzień wczesniej już nie wytrzymał i dał mi prezent. Była nim metalowa puszka z przepisami na ciasteczka. cudo. Koło 12 poszłam na uczelnię. Okazało się, że były godziny rektorskie. Ja się spóźniłam a dziewczyny czakały już na mnie z pakunkami w rękach i życzeniami. Marlenka też jak to ujęła 'przyszła do mnie z kolędą'. Dziewczyny siedziały cicho jak myszki pod miotłą i nie powiedziały mi nic o tym, że wieczorem D. zaplanował i zaprosił moich najbliższych do Opium. Do ostatniej chwili nie wiedziałam o co do końca chodzi mimo że Amel się trochę wydała przez telefon. haha. Ogólnie było bardzo, bardzo, bardzo miło i nawet barman postawił mi kieliszek wódki. Dziękuje wszytskim za wszytko a szczególnie dziękuje panu D. ( ♥ )
Buziaczki od dwudziestolatki.


wtorek, 9 listopada 2010

09.XI.2010

Trwa ostatni tydzień mojego nastolatkowania. Siedzę dziś cały dzień w domu bo jutro mam kolokwium ze wszystkich deklinacji z Łaciny. Zaraz zabieram się za naukę. Obrałam sobie i skroiłam na kawałki trzy jabłuszka. Teraz je wcinam. Parzy mi się też zielona herbata- krakowski kredens. (herbę tą znalazłam, ale mam nadzieję , że nie jest zatruta. haha !)
Jutro po zajęciach, pakujemy się w samochód i wracamy do domów na weekend. Już się nie mogę doczekać. ; D Jakoś tak potrzebuję odpoczynku. Szkoda tylko , że w piątek będę miała egzamin na prawko. Drugie podejscie. Boję się, bo przy ostatnim podejściu byłam prawie pewna , że zdam. W samochodzie czułam się naprawdę pewnie i wydawało mi się, że nie będzie żadnych problemów. A teraz? Teraz jakoś mój optymizm zniknął. Mniej się stresuje, ale jakoś tak wydaje mi się , że nie ma szans, żebym zdała.
Ojj.. nie o tym. Kończę, bo muszę wziąć się za łacinę.
xoxo
m.

poniedziałek, 8 listopada 2010

niedziela, 7 listopada 2010

Jestem blondynką. Jutro będą focie ! : D

sobota, 6 listopada 2010

burcia


mój najstarszy kot drapie się za uchem

poniedziałek, 1 listopada 2010

1-11-2010

Pierwszy . XI.
- Za dwa tygodnie mam urodziny!

Ostatnie dwa dni spędzam na rodzinnych posiłkach i włóczeniu się po cmentarzach. Ale.. lubię to. Podoba mi się ta tradycja i wspomnienia które wtedy pracują na pełnych obrotach. I też to , że chodząc po zatłoczonych cmentarzach spotykam znajomych z gimnazjum , liceum, podstawówki.

Moje dwa małe kotki, nie są już wcale takie małe. Oba ważą po kiloszejset;p. Nie mogę od nic oderwać wzroku. Cały czas je miętoszę. Jeden jest ciut ładniejszy, a drugi ma ciut fajniejszy charakter. A przez to, że są jeszcze malutkie, to jak mrruczą to całe się trzęsą.

Wracając do tematu Halloween..
Tak! W tym roku, postanowiłam, że urządzę razem z D. tą imprezę. Na początek przygotowałam zaproszenia, które rozesłałam znajomym na fejsbuku. Potem wertowałam amerykańskie blogi i youtube w poszukiwaniu pomysłów. (W końcu po raz pierwszy robiłam taką imprezę, i też nigdy na takiej nie byłam.) D zajął się ściąganiem z torrentów całych paczek halloween'owych hitów. (Soobydoobie doo, Rodzina Adamsów, Ghostbusters, przebój z Soku z Żuka i takie tam ;-)) ). Chciałam, zeby każdy zaproszony pamiętał tą imprezę jako halloween a nie jak każdą inną imprezę. W przeddzień imprezy zrobilismy zakupy w lidlu i leclerku. Wieczorem przy Top Models, przygotowywałam już karteczki które rozwieszałam po całym mieszkaniu. ' BOO' na lusterku w przedpokoju, 'DEATH' na lusterku w łazience, 'GOT CANDY ?' na lodówce. BLOOD szminką na kabinie prysznicowej, 'SCARY MOVIE' na telewizorze a na drzwiach do mieszkania od strony klatki 'HAUNTED HOUSE'. Na drugi dzień z uczelni wróciłam o 14 , Damian miał wrócić o 18. Ja jeszcze nie miałam pomysłu na strój. Cały czas myślałam o wystroju mieszkania i potrawach i przebranie kompletnie wypadło mi z głowy. W drodze z uczelni wstąpiłam do pobliskiego ciuchlandu i znalazłam dziecięcą opaskę z białym mini-welonikiem. Kupiłam ją za dwa złote. W domu welonik urwałam, przebaźgrałam na czarno i umocniłam przy swojej czarnej drucianej opasce. Zanim D. wrócił z uczelni ja już wszytsko przygotowałam. Posprzątałam w mieszkaniu, porozsuwałam meble robiąc przestrzeń kuchenno-pokojową. Porobiłam kanapki, przygotowałam szczęki i mandarynkowe dynie ( prawdziwej Dyni nie znaleźliśmy). Na oranżadach porobiłam krwiste napisy a na kieliszki nakleiłam karteczki z napisem 'TOXIC'. Zrobiłam półmrok i zaczęłam szykować siebie na imprezę. Pan D. stwierdził, że jestem perfekcyjną panią domu! Potem przywdziałam czarną mini sukienkę, DIY opaskę założyłam na głowę i tym oto sposobem miałam woalkę opadającą na buzię. (woalka niestety trochę brudziła;-)) ). Współlokator Tomek, który jest świetnym kucharzem, jak zobaczył, że impreza jest zorganizowana z pomyślunkiem, zrobił sorbet truskawkowy ( ! nie-sa-mo-wi-ty !) , polędwiczki. Które też podaliśmy w podpisanych pojemniczkach.

Po kilku godzinach trwania imprezy i po kilku toksycznych kieliszkach wpadłyśmy z blond panną Adą, na pomysł założenia kolektywu imprezowego. ;-) . Pomysł przypieczętowałyśmy przytuleniem się do siebie i zwinięciem z lodówki literek z napisu 'GOT CANDY ?', które mają tworzyć teraz nazwę naszego kolektywu. haha ! Zobaczymy co z tego będzie.

Póki co, po niekrótkim zrecenzowaniu, wracam do dużego pokoju gdzie jest do mama. Słyszę zza ściany , że ogląda jakiś fajny film. A ja jutro jadę więc z miłą chęcią spędzę czas z rodziną i kiciami.

do u.

czuje się źle-źle-źle, jest-nie-wy-god-nie..


.. leci w radiu o godzinie 1:11 w Polskim Radiu numer cztery. : )

sobota, 30 października 2010

halloween na nadbystrzyckiej.





no i udało się. Pierwsze z prawdziwego zdarzenia halloween. ; ) więcej na fejsbuku. Więcej napiszę później ; )

wtorek, 12 października 2010

scottie dog

póki co wrzucam scottie dogi. Zapomniałam wziąc do Lublina czytnik kart, więc narazie zdjęć na blogu nie będzie. Od wczoraj wieczorem dopiero mam internet więc trochę się odzwyczaiłam.. ale w sumie mogę coś skrobnąć; )

Studia się zaczęły, pogoda zrobiła się wczesno-złoto-jesienna. Mieszkamy z D. w dużym pokoju z balkonem i mamy bardzo fajnych współlokatorów. Zajęcia na uczelni w tym roku mam bardzo ciekawe. Naprawdę. Aż zaczęłam chodzić na wykłady! : D W koncu skonczyły się te wszytstkie starożytnosci i wkroczyliśymy w piękny gotyk, czasy nowożytne i krytykę arrtystyczną. *okrzyk zachwytu* ! I chyba zecydowalam się na specjalizację. - Krytyka Literacka. Praktyki w radio i takie tam. Może zmuszą mnie do pisania różnorakich recenzji, co nauczy mnie w koncu ladnie pisać, co uświetni mojego blogo. haha! Pan D. też póki co z zapałem biega na zajęcia. ; ) Ja jak mam wolny czas dokarmiam koty które cały czas wałęsają się pod oknami. Póki co było mnóstwo imprez. Koncerty, nie koncerty, festiwale i klubowanie. Więc w sumie mało co siedzieliśmy w domu. Oczywiście też, od kąd przyjechałam do Lublina jestem chora. Katar, kaszel i piekące oczy. Szkoda gadać. No i jest jeszcze jedna sprawa o której warto wspomnieć- ja z niepowodzeniem zakończyłam pierwszą próbę zdania praktycznego egzaminu na Prawo Jazdy. Nie wyjechałam nawet z placu! Wsyztsko przez te pjepszone nerwy! Noga tak latała mi na pedale sprzęgła, że nie potrafiłam jej powstrzymać. Następnym razem zamiast pić kawę, kupię sobie jakieś proszki na uspokojenie. Za miesiąc mam kolejny termin. Pożyjemy, to zobaczymy.
Do następnego posta
xoxo M

wtorek, 28 września 2010

til hamingju með afmælið!




-klik-

Islandzkie dziecięcia ;* I stwierdzam, że wrzesień jest miesiącem , w którym mam sporo dat urodzinowych do pozapamiętywania.

sobota, 25 września 2010

2.24092010

Wrzesień się kończy. Wczoraj zaliczyłam ostatni poprawkowy egzamin, no i jestem pełnoprawnie studentką drugiego roku. Do domu wróciłam okazją, dlatego ominęły mnie przykrości związane z płaceniem za bilet, gnieceniem się w autobusie i z przesiadką w Kielcach. Wróciłam i pierwsze po gratulacjach co usłyszałam od taty, to to, że mama pojechała po drugiego kotka. Ha! Takiego samego. (Ten którego wzięliśmy parę dni temu, miał jeszcze braciszka) Mama nie wytrzymała. No i teraz mamy dwa takie same czarne małe puchate kotki. Będą rosły. Będą się robiły coraz grubsze i coraz większe i będą spały wtulone w siebie na poduszce w różyczki, tak dokładnie, jak leżą teraz. Zrobiłam im chusteczki na szyję. Chusteczki bandamki i wyhaftowałam imiona. Błękitna chusteczka w kratkę z żółtym napisem LUCEK i czerwona, również w kratkę z granatowym napisem HARRY. Harry jest odrobinę mniejszy i ma troszkę krótszą sierść. Są, jak do zjedzenia

w Lublinie poszukiwaliśmy pokoju w dwa dni przed egzaminem. W końcu sama znalazłam coś odpowiedniego. Kilka minut na uczelnie, balkon i telewizor w pokoju, w kuchni duży parapet. Mieszkanko w babcinym stylu, ale ja jestem w stu procentach na tak. Zobaczymy jak będzie się nam z D. razem mieszkało. Pożyjemy zobaczymy : ) :*

Teraz siedzę na łóżku. Póki co nie mam obowiązków, póki co , póki mogę tulę małe kotki. Rannny jaką one mają miłą sierść. Nos mam coraz zimniejszy więc idę sobie zrobić zieloną herbatę.

25092010

środa, 22 września 2010

witamy w domu!


jest czarno-popielaty ma szklące się oczka, jest malutki i puchaty. :3

poniedziałek, 20 września 2010

Piękna Antonina Maria G.

.





'Nie dotykaj mnie jestem wróżką' , "a dlaczego nie można dotykac wróżek?' 'bo się pyłek obsypie'.
-"Musisz mnie karmić bo mam pomalowane spaznochcie'

20092010


Jakieś nagromadzenie się obowiązków. Znaleźć mieszkanie w Lublinie, uczyć się do egzaminu i wyrobić się z jazdami do ósmego października, bo wtedy mam egzamin praktyczny. Oprócz tego mnóstwo osobistych spraw, problemów swoich i przyjaciół. A przecież 1-wszego października już na uczelnie. No oczywiście jeśli zaliczę egzamin poprawkowy w piątek.

Od kilku dni, u mnie w domu są goście. Bracia taty ze swoimi rodzinami. Jest też moja czteroletnia chrześnica. Czytam jej książeczki, oglądam z nią bajki, i śpiewam piosenki na dobranoc. Jest rozkoszna, strasznie wdzięczna i grzeczna. Wczoraj koło 20 jak po kąpieli miala iść już spać, wbiegła do mojego pokoju, w różowym szlafroczku, rozłożonymi ramionami i dziubkiem na ustach wykrzykując - 'dobranoc Marcelinkooo' i obdarowujac mnie soczystym buziakiem . Parę dni temu, wieczorem w altance podczas grilla, szepnęła mi do ucha ' kocham Cie koleżanko'. Rano budzi mnie wskakując na moje łóżko. Po całym domu walają się kolorowanki i klocki lego, ale i tak uwielbiam tę małą małpeczkę;);*

środa, 15 września 2010