środa, 28 sierpnia 2013

"Osiem kobiet każda nasza"

Chodzi za mną nieodparta chęć napisania notatki. Cokolwiek się nie dzieje ciekawego myślę - muszę o tym napisać na blogu. Ale potem nie wiem, czy opisywać wszystko od początku (przecież tyle się dzieje, tyle się zmienia i wszytsko ma wpływ!) . Nie lubię pisac ogólnie, lubię pisac o szczegółach, ale chyba tym razem mi się to nie uda. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Sama nie wiem o czym zaraz wam powiem ;-)

Całe wakacje przebimbałam w Busku. Czytałam ponadczasowe klasyki literatury romansu i opalałam się. W między czasie mój brat brał ślub. Potem przyjmowałam gości z Lublina, przez dwa dni umierając ze stresu, żeby wszyscy byli zadowoleni mięli miękkie łóżko i nie byli głodni, finalnie kończyłam z kolejną butelką Radlera przy grillu. Myślę, że mimo kilku szybko naoliwionych zgrzytów było naprawdę super! Jak tylko goście  pojechali my z Damianem, z Małgosią i Loganem ruszyliśmy w trasę za kierunek obierając trójmiasto. KOCHAM TRÓJMIASTO. Kojarzy mi się z dzieciństwem i z rodzinnymi wakacjami, z wypadami do Jeremiasza (brata ciotecznego) w wieku nastoletnim i przesiadywanie na plaży przez całą noc z Heinekenami o pojemności 0,66 - (nie wiem czemu sobie tak wymyśliliśmy!). Idąc dalej ciągiem trójmiasto kojarzy mi się z szalonymi Open'er Festiwalami i co najważniejsze praktykami w Gdańsku z moimi ukochanymi dziewczynami. Mam wrażenie, że znam Gdynię, Gdańsk i Sopot jak własną kieszeń, choć bardzo dobrze wiem, że tak nie jest! haha! Dni spędzone z moim Damianem i dwójką pozostałych towarzyszy mijały wspaniale... tylko ta POGODA! Kompletnie nie dopisała! Nie mówię już nawet o kąpieli w morzu - ale nawet nie udało nam się jeść śniadanek i kolacji  na plaży z własnym koszykiem pełnym świetności. Więc trochę mi z tego powodu przykro! Ale mimo wszytsko, albo właśnie dzięki temu deszczowo-wietrznemu otoczeniu- bylismy w wielu pięknych miejscach, restauracjach, knajpeczkach i siedzeniowiskach ;-D.( MORAŁ: CZASEM DIZAJNERSKIE JEDZONKO W DIZAJNERSKICH KNAJPACH W SUPER LOKALIZACJI MOŻE KOSZTOWAĆ TYLE SAMO ALBO NAWET MNIEJ CO JEDZENIE Z PLASTIKOWYCH TALERZYKÓW, GDZIE PANI ZZA LADY W CZEPKU POD PRYSZNIC RZUCA OD NIECHCENIA KOLEJNE ŁYCHY CZEGOŚ NA TALERZ TAK ŻE CAŁA TACKA NA KTÓREJ LEŻY TALERZYK JEST BRUDNA I NA KAŻDE PYTANIE ODPOWIADA ZNUDZONYM "TAAA..." W OTOCZENIU SZTUCZNYCH KWIATÓW I CIURAWYCH CERAT! :-D ) Z trójmiasta pojechaliśmy do Lublina, a ja po dwóch dniach z Lublina do Buska. Żeby jeszcze pooddychać wakacjami. Teraz szykuję przetwory do skrzynek, niezbędne ubrania, artykuły szkolne: zeszyty, bruliony, naklejki na zeszyty, zakreślacze, zaznaczacze, spinacze i inne  (my love!), obmyślam plan doskonały jak bez problemowo przetransortować moje rude cudo do Lublina i już. I tyle.

niedziela, 4 sierpnia 2013