piątek, 19 sierpnia 2011

2011-08-16 - 2011-08-19


Kilka ostatnich dni spędziłam bardzo miło z moimi ukochanymi kobietami. Wreszcie we cztery. Ja Basia, Kuki i Maja. Najpierw u B. w Krakowie, gdzie piłyśmy przepyszne Smufy w Glonojadzie i piłyśmy Carlsbergi dzień wcześniej nad ranem nad Wisłą. Uwielbiam to, jak każda z nas jest inna. Idąc na podbicie świata słuchałyśmy i tańczyłyśmy przy Battle-ettes - Only Seventeen. (-klik-) Co wzbudziło niemałe zainteresowanie wśród przechodniów. Powrót z Krakowa też był pełen niespodzianek. Ale o tym nie teraz. Podczas jazdy busem w stronę naszego miasta rodzinnego stwierdziłyśmy, że Kuk, mogłaby w sumie nocować jeszcze przez dwa dni, póki mam wolną chatę:) No i tak tez zrobiłysmy. Nie potrafiąc się rozstać, przyszła też do nas Maja i spałyśmy w poprzek na kanapie, a przed snem oglądałyśmy nie po raz pierwszy "Czekoladę" i boga seksu Johnego Deppa. Na drugi dzień zjadłysmy we trzy smakowiate śniadanko. Parzona kawa z nowej kafeterki Mai, dżem (mirabelkowy z kardamonem) z chlebkiem (żurawinowo-orzechowym) które zostały stworzone również przez Maję. Raj dla podniebienia! Potem razem zebrałyśmy maliny i Maja zawiozła nas do parku, gdzie szybko uwinęłyśmy się z ich sprzedaniem. Po drodze kupiłyśmy Cote, białe wytrawne i ruszłyśmy we dwie do mnie na obiad. Bo obiedzie, mimo, że już się żegnałyśmy, Maja zadzwoniła do nas, z zaproszeniem na drinki i film. Wzięłam ze sobą dwa grejpfruty i "Ukryte Pragnienia". To był fantastyczny wieczór. Fantastyczne trzy wieczory. Cholera! Wszystkie razem, we cztery, zobaczymy się dopiero bo Bożym Narodzeniu.

Za dwa dni, jadę do Gdańska na miesiąc praktyk, i zobaczę moje trzy kolejne ulubienice . Będziemy mieszkały w pałacu opackim w Gdańsku Oliwie. Już nie mogę się doczekać aż je zobaczę, i napijemy się winka na plaży i przejdziemy się razem po tamtejszej starówce. Już jestem praktycznie spakowana. Całe wakacje czekałam na ten wyjazd.

Teraz już kończę, bo niedługo u mnie zjawi się mój D.




Aha! I polecam "Ukryte Pragnienia" / "Stealing Beauty" z 1996 z Liv Tyler. Niesamowicie subtelny film. 1.(-klik-) 2. (-klik-)


ok, nie czytam tego o nabazgroliłam po raz kolejny tylko publikuję.

Kuki i jej obiad:*




poniedziałek, 15 sierpnia 2011

Pa.



Wczoraj pierwszy raz od dłuuugiego czasu widziałam się z Pa. Bardzo się cieszę, że mogłam ją zobaczyć, bo najprawdopodobniej zobaczymy się w lutym (średnio widujemy się co pół roku!). Teraz siedzę u rodziców w pokoju, oglądam HBO i piję heratkę z kwiatem lychee -klik- którą od niej dostałam na dwudzieste urodziny (które obchodziłam w listopadzie;))

czwartek, 11 sierpnia 2011

Poison Ivy (1992)


Opowieść o kobiecie, którą niewątpliwie była trucizną.
Dziś na jednym z blogów znalazłam zdjęcia młodej i cudnie ubranej Drew Barrymore i klatki z tego filmu. Przeszukałam, filmy w których grała na www.filmweb.pl i znalazłam tytuł. Nigdzie nie mogłam dostać wersji polskiej, ale poradziłam sobie z tą, którą proponowało youtube. Orginalna wersja z angielskimi napisami.
Poison Ivy (1992) -klik-


środa, 10 sierpnia 2011

sobota, 6 sierpnia 2011

hello daddy, hello mom i'm your ch ch ch ch ch ch cherry bomb!


Podczas oglądania, momentami się nudziłam, ale po obejrzeniu już miło wspominam. Polecam na nudne wieczory : ) -The Runaways


piątek, 5 sierpnia 2011

jeden z faktów.

Od trzech dni czytam jakąś książkę o Jodze. Lekka i babska. Nawet nie spodziewałam się, łatwo mną manipulować. Po tym jak przeczytałam kilka dni temu "Prowadź swój pług przez kości umarłych" O.Tokarczuk, przez chwilę zachciało mi się, żyć zgodnie z naturą i nie jeść mięsa. Teraz jak czytam tą książkę, niby nic nadzwyczajnego o kobiecie, angielce podróżującej po Indiach, w poszukiwaniu, najbardziej dopasowanej do siebie szkoły jogi i jedzącej dziwne kurkumowe potrawy z kuchni indyjskiej. Próbującej się wyciszyć, a mającej typowo babskie wątpliwości. Opowiadającej o całym mechanizmie buddyzmu i życiu codziennym Indii. Czytam i chcę zapisać się na jogę. Wczoraj przypomniałam sobie o jedzeniu od Krisznowców na Woodstocku, przeszukałam sieć i znalazłam przepisy i już nie mogę się doczekać aż zrobię Purisy. Następną książką naszykowaną do przeczytania jest "Zielona Mila".. aż się boję co mnie po niej dopadnie ;-)

wtorek, 2 sierpnia 2011

lots of dots i nowy organizer.



Jak już przyjeżdżam do Lublina, mam za dużo obowiązków, na głowie. O wszystkim natychmiastowo zapominam! Kolokwia, terminy, spotkania, prawo jazdy (!), rozkłady autobusów i tak dalej.. Wszystko muszę sobie zapisywać, dlatego już od kilku lat, rzeczą dla mnie niezbędną jest kalendarz-terminarz. Co rok mam inny. Na zbliżający się sezon postawiłam na sklep
www.lots-of-dots.pl . Co za asortyment! Śliczne rzeczy! (właścicielka sklepu obiecała mi, że asortyment będzie się powiększał). Ciężko w polskich serwisach znaleźć, tak ładny sklep internetowy. I na dodatek ma bardzo miłą obsługę ; )

Kalendarz jest słodki. W ślicznej okładce. Poręczny. Z miejscami na ulotki, plany zajęć, długopis.
Niewątpliwym jego plusem jest to, że można go zacząć prowadzić w dowolnym miesiącu, gdyż samemu wpisuje się dni. Na końcu sporo wolnych kartek na własne notatki. Dla mnie bomba.

zostań fanem na facebook'u -klik-
sklep na allegro -klik-
i jeszcze raz sklep internetowy i oficjalna strona -klik-