wtorek, 12 grudnia 2017

moja Palestyna

Joni Mitchel - Both Sides Now

-klik-

fot. Kaśka  -klik-
W posiadaniu psa kocham to, że jestem na Ty z inną przestrzenią świata, której bym w życiu nie poznała, gdyby nie OWO POSIADANIE. Czasem wychodzę na spacer o niespodziewanej porze, o której nigdy sama bym nie wyszła. Czasem włóczę się bez sensu przez kilka godzin Na przykład wczoraj. Wyszłam koło północy, choć myslałam, że kończę czytać jeden artykuł w Wysokich Obcasach i kładę się spać. Palestyna jednak spojrzała na mnie proszącym wzrokiem i wyszłyśmy. Po kilku minutach zaczął padać śnieg i znalazłam się w śnieżnej kuli z amerykańskich filmów. Świat wyglądał jak w bajce. Rano nie było śladu po śniegu. Dziś o poranku, na błoniach poznałam starszą panią, która również była na spacerze z psem. W czasie jak miałam załatwiać sprawy z dokumentami w Urzędzie Pracy, poprzez niespotykanie szczegółową historię dowiedziałam się jak przez pewnego 'sukinkota' pani Ela - moja nowa koleżanka - stała się kociarą. Od kilku dni mieszkam z nią na ulicy, którą właśnie odkrywam na nowo, a zawsze myślałam, że znam już na pamięć.

Podczas naszej tegorocznej podróży, dzięki Palestynie, zawsze budziłam się jako pierwsza. Jako jedyna u Cat i Sama (-klik-) w Portugalii codziennie widziałam wściekle czerwony wschód słońca. Był dokładnie o 6:45. Dzięki Palestynie  poznałam nocną Stronę Santiago de Compostela, i tylne wejście do naszej ulubionej knajpy śmierdzącej oliwkami. We Francji jakaś elegancka pani wyciągnęła z torby jeszcze ciepłą bagietkę i dała kawałek Palestynie, żeby wywalczyć jej uwagę.

Moje ukochane zdjęcie wyjazdu / fot. Kaśka  -klik-

Dzięki niej poznałam poranną Lizbonę. Zawsze budzę się jak ona zaczyna się kręcić. Wiem wtedy, że to znak że musi natychmiast wyjść. Więc jak bardzo by mi się spać nie chciało, to zawsze wstaję. Pamiętam taki poranek w Lizbonie. My z Sewerynem spaliśmy w aucie przy porcie a cała reszta w mieszkaniu wynajętym z Air bnb. Jak Palestyna wstała, ubraliśmy się i poszliśmy do mieszkania obudzić resztę bandy. Skończyło się na tym, że Seweryn dołączył do grona leżakujących a ja w swojej długiej i najkolorowszej z całej kolekcji spódnicy (jej wzór przypomina kuchenną ceratę w sztuczne kwiaty) i wielkim, lekkim, pomarańczowym jak mandarynka swetrze nałożonym na nagą górę, wybiegłam z Palestyną na zwiedzanie miasta. Szłam gdzie prowadziła mnie smycz. Zatrzymałam się w jakieś przypadkowej kawiarni na poranne espresso, a ludzie zaczepiali mnie tylko ze względu na psa i aurę kolorowej spódnicy. Jakiś starszy pan na motorowerze puści mi oczko, a pies zaprowadził mnie na ulicę "prania publicznego", gdzie miedzy kamienicami, nisko wisiały komunalne sznury na bieliznę a w powietrzu pachniało świeżym praniem.  Raz Palestyna zaczęła biec za kotem, a ja o mało nie pogubiłam klapek próbując za nią nadążyć. Innym razem jak na chwilę spuściłam ją ze smyczy rzuciła się w pogoń za gołębiem, przez co musiałam ją gonić slalomem między kawiarnianymi stolikami. Wszyscy w knajpie się śmiali. Kiedyś zaprowadziła mnie do kosza na śmieci na którym znalazłam mnóstwo fantów po kimś, kto najprawdopodobniej postanowił zacząć nowy rozdział w swoim życiu, albo się wyprowadzał. To ona doprowadziła mnie do skrzynek pełnych trochę przejrzałych warzyw zostawionych przez kupców na placu targowym. ;-) Z Palestyną w nocy szłam w miastach do obskurnych ubikacji, umyć zęby i buzię. Bez niej bałabym się. A przy okazji spcerów, zawsze mogłam iść z nią, przyczepić ją do szlufki dżinsów i czuć się bezpiecznie, bo jak w nocy usłyszy byle szmer -zaczyna warczeć i udaje dwa razy większą niż jest.

W Puszczy przez Palestynę poznałam psiarzy, zaprzyjaźniliśmy się z Małpą i Twixem. Łaziliśmy na poranne spacery we mgle po pusczańskich polanach. Dzięki niej znam dziesiątki wzruszających historii psiarzy z całego Lublina.
fot. Kaśka  -klik-


3 komentarze:

  1. Cieszę się, ze wróciłaś na bloga! Ostatnimi czasy wpadałam tu raz na jakiś czas, jednak coraz rzadziej i z coraz mniejsza nadzieja, ze cos się "ożywi"... brakowało mi nowych pięknych zdjęć i historii, tak charakterystycznie opisanych 😊 Zaprzyjaźniłam się z tym miejscem, bo zaczęłam zagladac na Twojego bloga jako małolata chyba gdzieś koło matury, (a mam teraz prawie 26 lat 😊) Zrobiłaś mi duża niespodziankę i przyjemność nowymi wpisami 😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo miło mi słyszeć te słowa! Dla mnie ten powrót też wiele znaczy! Potrzebowałam tych słów, no nie wiedziałam czy ktoś tam jest z drugiej strony. Kiedyś czytelników miałam wielu, teraz przez zaniedbania- spora grupę straciłam! Wracam do gry!

    OdpowiedzUsuń