niedziela, 10 lipca 2011

3 dni wolnej chaty :)

..wcale nie były przeimprezowane jak to bym pewnie zrobiła jeszcze kilka lat temu. Było to labowanie w miłym towarzystwie, przy pięknej pogodzie. Spanie w morskiej pościeli i morskiej pidżamce z codzienną poranno-południową kawką. Miałam też małą lekcje odpowiedzialności (Tak to jest przy takiej gromadzie zwierząt jaką ja mam. Nie można wyjść, zanim się nie nakarmi, trzeba zawołać do domu, pamiętać kto dostał jeść a kto nie, wyjmować klucz z furtki na noc! Przytulać Bazyla, sapiącego i umierającego ze strachu przed burzą. Cała masa obowiązków!) W międzyczasie, będąc bliskie płaczu i piszcząc w niebogłosy 'pochowałyśmy' z Basią zmaltretowanego przez moje psy jeża, którego znalazłyśmy dnia następnego z wysztywnionymi łapkami i latającymi w okół niego zielonymi muszkami.
Podsumowując .. rodzice pojechali na weekend a ja miałam zapewnioną moc atrakcji. : )


(kilka dni wcześniej mama upiekła pyszny chleb!)

(06.07.2011 . Ślimak na porannej rosie i poranne sprzedawanie wiśni.)

(07.07.2011 nocowanie B., kawka w ogrodzie, 'piękna' bezmakijażowa-porankowa ja i Carlsbergi na Skałkach)

(08.07.2011 - plotki, ploteczki i poważne rozmowy aż do świtu na rozłożonym łóżku)

(09.07.2011 - Ja, Basia i Kuk i badania socjologiczne)


PS. W międzyczasie ugryzł mnie mój pies. Leżał na łóżku, ja położyłam się koło niego (niej) i powiedziałam 'Neska daj buziaka' , i zrobiłam dziubka nachyliłam go do niej a ona, mimo że zazwyczaj buziaka dawała, tym razem kłapnęła zębami i rozcięła mi górną wargę. Przez kilka dni nosiłam sterylne plasterki do zamykania ran, za kilka tygodni okaże się, jaką blizną zostanę naznaczona. Póki co jestem na Neskę obrażona i jej nie głaszczę i udaję, że jej nie widzę. (Tak się kończy bezstresowe wychowywanie zwierząt!)
PS2. Dostałam kolejną kartkę z Finlandii. Jest chyba najładniejsza z dotychczasowych! Narazie służy mi jako zakładka do książki ( w chwili obecnej "Prowadz swój pług przez kości umarłych" O.Tokarczuk)

7 komentarzy:

  1. Kocham twojego bloga.

    OdpowiedzUsuń
  2. a ja nie mam ochoty filozofować, napisze tylko że pięknie piszesz. Lekko, przyjemnie a zdjęcia dodatkowo nadają uroku.

    pozdrawiam ciepło.

    OdpowiedzUsuń
  3. gdzie te wisienki sprzedajesz, Marcysiu?? ; )

    OdpowiedzUsuń
  4. Anonimowy- Moje rodzinne miasto to uzdrowisko, dlatego też sprzedaje wiśnie w parku, kuracjuszom, którzy przyjeżdżają do Sanatoriów po relaks i zdrowie. haha : )

    OdpowiedzUsuń
  5. ależ ja wiem, wiem! tylko chcę wiedzieć gdzie dokładnie i o której, to wpadnę po koszyczek, o ile jeszcze będzie jakiś... :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Inspirujesz.
    Podziwiam cię za to, że masz odwagę, i sprzedawać i pracować, gdzieś przypadkiem znalazłam twoje CV, podoba mi się taka postawa! ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Anonimowy1 - ahhh! Koło Gomexu (tego PSS-u w parku) tylko pojawię się pewnie dopiero z malinami za miesiąc;DD

    OdpowiedzUsuń