środa, 20 maja 2009

"Jakaż jest przeciw włóczni złego moja tarcza" czyli moje podróże po krainie literatury w poszukiwaniu wlasnego systemu wartosci.


 obudziłam się rano zlana potem. jakieś okropności mnie prześladowały przez całą noc. Obudziłam się więc i spojrzałam w okno. Całe szczęscie dzień zapowiadał się być pięknym . Po momencie dostałam smsa na dzien dobry od pana D. poszłam do kuchni. Powiedzialam sobie (jednym okiem czytając) jutrzejszą prezentacje trochę się przy tym zająkując. Miałam cholerną ochotę na herbatę. Siegnelam po ta rózaną, co to ją mama ostatnio kupila! co za herbata ! Zrobiłam sobie cały dzbanek herbaty z zaparzacza od Damiana, wzięłam filiżankę w różyczki i maślane ciasteczka. Dzbanek niestety w mgnieniu oka się opróżnił ^^ Potem zadzwonila Anna i o dupie maryni ugadałysmy sie z pol godziny. Jak ja lubie tak bezsensownie sobie mruczec do słuchawki. I to jeszcze z moja Ania z prowincji. W ogole to uczulenie z policzka zostawiło po sobie takie podskóre blizny, więc znow siedze z maścią, do pup niemowląt, na twarzy. Zaraz znow muszę siasc do tej prezentacji bo troche jeszcze do doskonałosci wypowiedzi brakuje. stresuje sie jak cholera. nienawidze takich wystąpien. Takiego oficjalnego piepszenia od rzeczy. No ale to już sie konczy. Jeszcze jutro a potem w poniedzialek niemiecki i wakacje. w ogole to mam całe palce w kleju do sklejania butów. Bo robiłam sobie opaskę , tzn..obklejałam białą opaske w tkaninę w łączkę niebiesko-rózowych kwiatkow. Nie powiem.. wyszla bardzo ladnie. ;))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz