wtorek, 11 grudnia 2012

piętnastego listopada miałam urodziny


A w dzień po imprezie labowaliśmy w domu. Leon na przykład na piecu.




Babeczka od Edytki i Madzi.

Babeczka od Nadii, która smakowała Leonardowi : )



Inne piękne prezenty. Reszta rzeczy leżała już na półce w łazience, albo na półce w kuchni. W tym roku dostałam całą masę pięknych rzeczy. O MAMO! Jak ja uwielbiam prezenty! (kto nie uwielbia?)


Babeczka Ady.




(taki kalendarz można dostać -tu-)



Kawa na obudzenie się.


Chłopaki jak to chłopaki - grali  na plejstejszyn.




A my, z Basią piłyśmy sok marchwiowy i w końcu wylądowałyśmy w Cafe Lulu : ), gdzie wrzuciłyśmy życzenie do słoiczka i.. spełniło się!;*


 

6 komentarzy:

  1. Fantastyczne prezenty! I spóźnione wszystkiego najlepszego :) Cieszę się, że wracasz na bloga, bo bardzo miło Ciebie się czyta w te mroźne zimowe wieczory. Zaciekawiła mnie ta książka Murakamiego, co to za tytuł? Przeczytałaś już? Może jakaś recenzja?:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuje! <3

      Tytuł książki Murakamiego to "O czy mówię, kiedy mówię o bieganiu". Niestety nie przeczytałam jeszcze. Mam strasznie mało czasu i nie mogę się do tego zebrać, a kupka z książkami czekającymi na przeczytanie rośnie. Przeczytałam dopiero rozdział, tak sam innego jeden rozdział książki S. Chutnik "Cwaniary". Chciałam ich troszkę zasmakować, ale na recenzje jeszcze nie pora:)

      Usuń
  2. Jak ja kocham Twoje posty <3!

    OdpowiedzUsuń
  3. Twoje posty napawają mnie duuuuużym optymizmem :) Czekam na więcej.

    OdpowiedzUsuń