czwartek, 12 lipca 2012

kolejne foto-story z ostatnich leniwych dni i parę zdań.

Zanim pojadę na Krym jestem w domu. Uwielbiam siedzenie w domu rodzinnym o czym chyba już nie raz i nie dwa wspominałam. Kilka dni temu wróciłam z Lublina, pojechałam tam jeszcze na egzamin wstępny z rysunku na Architekturę Krajobrazu  (jutro wyniki!). Przed wejściem na sam egzamin trochę spanikowałam słysząc rozmowy otaczających mnie osób: "noo.. moja koleżanka z rysunku to..", "ja byłam w technikum cztery lata na profilu architektonicznym" "wolę rysować na takim a nie takim  bloku, bo ten to to, a ten to to". Pomyślałam: "No to ładnie!" Przecież ze mnie jest kompletny laik! Nigdy w życiu nie uczyłam się rysować! Ale jakoś przebrnęłam. Nie do końca jestem zadowolona z prac które oddałam, trochę zżarł mnie stres i cieszę się, że finalnie nie podarłam kartki przed oddaniem, bo takie myśli przechodziły mi przez głowę.  To strasznie głupie, ale  jak rysowałam szkic pierwszej pracy, i rozejrzałam się dookoła, stwierdziłam nieskromnie w myślach "o cholera! jestem najlepsza ze wszystkich". Może to niezbyt ładnie z mojej strony wygadywać takie rzeczy, ale na prawdę, jako historyk sztuki z wykształcenia, z prac które mój wzrok obejmował mój szkic był narysowany najlepszą kreską, haha! Potem było gorzej. Jak zaczełam wypełniać szkic, zmieniać ołówki, cieniować, wtedy wyszło szydło z worka. Prace "osób z gorszą kreską" wyglądały trójwymiarowo, a moja praca robiła się coraz większą ciapają. Bo jak źle dobrałam ołówek, do drugiego planu, bo był za gruby i za miękki, to pierwszy plan musiałam zrobić jeszcze grubszym i  byłam coraz bardziej w ciemnej D. Może ktoś doceni mój domniemany potencjał i kreatywność i pomyśli, że światłocienia, perspektywy i prawidłowego korzystania z ołówków to mnie jeszcze nauczy.  MAM TAKĄ NADZIEJĘ!

Te kilka dni (bo przyjechałam w czwartek a egzamin miałam we wtorek) spędziłam u E., która w tak zwanym "międzyczasie" miała dwudzieste trzecie urodziny (STO LAT, STO LAT ♥).  Bardzo cieszę się, że przyjechałam wcześniej i mogłam z nią spędzić trochę czasu. Opalałyśmy się, szykowałyśmy E. na wesele na które się wybierała, szopingowałyśmy, kąpałyśmy się w jeziorze, piłyśmy wino i jadłyśmy fasolkę szpargową. Już bardzo tęskni mi się za moimi dziewczynami z Lublina i przeraża mnie fakt, że przez całe wakacje nie będziemy się widziały. A E. muszę jeszcze troszkę powiercić dziurę w brzuchu o zdjęcia to coś pewnie zamieszczę z naszego leniuchowania.




Jagody. Puszysty omlet z jagodami. Mój i mojej mamy hit sezonu.


Wczorajsze czytanie przed snem. W te wakacje obiecałam sobie przeczytać całą masę książek. Nie ważne czy to będzie babskie romansidło, jak wyżej przedstawione, czy momentami głupkowaty i zbyt patetyczny Paulo Cohelo, czy ostatnio owiany sławą Stieg Larsson. Będę czytała dużo i na co mi tylko przyjdzie ochota. A że książki na półce mam ułożone kolorystycznie to - do wyboru do koloru! haha! : )


ulubiony tarasik. Nic tylko się wylegiwać w marynarskich klimatach!;d

Dwie kolejne piosenki tych wakacji:

7 komentarzy:

  1. Mam nadzieję, że dasz nam znać czy się dostałaś:) Oczywiście trzymam kciuki :D" Czytasz książki Moniki Sz.? Podoba się Tobie? Bo mnie się książka podobała, takie do poczytania w wolne dni :) Czytałam : "Jestem nudziarą", "Dom na klifie".
    Pozdrawiam M&M :D"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest pierwsza książka, tej autorki którą czytałam. Bardzo sympatyczna, taka właśnie na wolne dni. : ))

      PS. Dostałam się!;)

      Usuń
    2. Gratuluje :D" !!!!!!!!!

      Usuń
  2. ha, mam takiego samego pomarańczowego niedźwiedzia :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Napisz coś więcej o wyprawie na Krym ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. skad masz te lampki- niedzwiadki? :) genialne są!

    OdpowiedzUsuń