niedziela, 31 lipca 2011

krk.


pojechałyśmy z B. do Krakowa, zobaczyć jej nowe mieszkanko i zrobić mini parapetówę;) Zaczęło się od otwierania wina bez korkociągu *tuszem do rzęs* , poprzez pożyczanie garnka na kukurydzę i dubstepy do białego świtu. Po dwóch dniach skończyło się mini-kacem i czekaniem na autobus i doskonałym humorem:D:*

środa, 27 lipca 2011

nowe zdobycze na postcrossingu i nadrabianie zaległości.

Dostaję piękne kartki z całego świata. Ostatnio dziewczyna ze Stanów, wrzuciła mnie dwie saszetki z herbatą, dziewczyna z Ukrainy wrzuciła monetę. A z Niemiec dostałam piękną kartkę z Małym Księciem.


No a dziś siadłam, i postanowiłam odpisać na kilka kartek i wylosować zaległe trzy adresy. Moje kartki juz niedługo polecą do Holandii, do Stanów i Białorusi. Zawsze staram się, żeby karki które wysyłam, były takie, jakie sama chciałabym dostać.


( postcrossing.com)

wtorek, 26 lipca 2011

mały kotek.

Do obiadu kotek prawie w ogóle się nie ruszał. Leżał jak został ułożony. Zrobił się strasznie zimny, przykryłam go po uszy kocem i włączyłam farelkę w pokoju i położyłam niedaleko niego, żeby trochę się ogrzał. Mimo, że po zdjęciu opatrunku opuchlizna z łapki trochę zeszła, to on czuł się niezbyt dobrze. Po obiedzie pojechałyśmy z mamą do weterynarza. Lekarz sprawdził łapkę, i ogólny stan kota. Sprawdził temperaturę, okazało się, że termometr nie łapie temperatury, co oznaczało, że temperatura ciała kota nie osiąga nawet 35 stopni. Sprawdził jeszcze kilka kocich odruchów i mimo szczerych chęci stwierdził, że kot jest w stanie agonalnym, i że już umiera. Że może jeszcze potrwać to dobę, ale będzie bardzo cierpiał. Powiedział, że najlepiej będzie nie męczyć małego, ponieważ nie ma dla niego żadnego ratunku. Najpierw dał mu delikatny zastrzyk uspokajająco-znieczulający, a potem usypiający. (usypiając podobno jest bardzo bolesny dla kota, a nie chciał już sprawiać mu bólu) Przed zaśnięciem na dobre, kotek jeszcze wymiotował, w wymiocinach była krew, więc miał też jakiś uraz wewnętrzny.

Wszyscy starali się jak mogli. Niestety kotek nie miał już szans. Mam nadzieję, że z czasem ludzie się opamiętają i zaczną traktować zwierzęta nie jak zabawki, a jak członków rodziny.

kotka.

W nocy spała ze mną. To znaczy pudełko z nią leżało w moim łóżku. Gdzieś 4-5 razy się budziła, ale wystarczyło ją pogłaskać i kładła się spać dalej. Zrobiła się spokojniejsza, ale i trochę bardziej przytomna. Dużo śpi. Już tak nie miałczy. Rano, jak się obudziłam, próbowałam jej dać serka i śmietanki na łyżeczce, ale nic nie chciała jeść. Wypiła tylko dwie małe strzykawki wody. Jednak zaobserwowałam coś niepokojącego. Łapka (dokładniej stópka, która wystaje zza opatrunku), oprócz tego że jest zimna, mocno zaróżowiona i pękata jak balon, to zaczęła być mokra. Pojechaliśmy do weterynarza (Straszne kolejki! Wreszcie w Busku otworzyli porządny gabinet!), lekarz był zaniepokojony zachowaniem kotka i opuchlizną. Zdjął opatrunek, aby krążenie wróciło do normy, nie wiadomo tylko czy przy całym tym wydarzeniu z psem, nie została przerwana żadna żyłka, doprowadzająca krew do stópki. Za kilka godzin, łapka powinna wyglądać normalnie, i wtedy weterynarz na nowo założy opatrunek, jeśli opuchlizna nie zejdzie, to znaczy, że problem jest poważniejszy i jest to dla kotka wyrok. Ja cały czas mam nadzieję.

Idę coś zjeść i napić się herbaty z miodem.

poniedziałek, 25 lipca 2011

proszę o pomoc cz 2


Szpital na ulicy Widuchowskiej.
Kotek strasznie się męczy bo nóżka złamana była w felernym miejscu i trzeba było ją całą usztywnić. Próbuje się ruszać, ale nie może. Jest trochę spanikowany. Razem z mamą siedzimy nad nim i płaczemy razem z nim, bo on biedny nie przestaje płakać. Czasem miałczy już bezgłośnie. Mój tata się denerwuje, że sprowadzamy kolejne zwierzątko do domu. Już trzy razy byłyśmy u Weterynarza. Strasznie się martwimy. Nóżka mu spuchła, trzeba było obluzować opatrunek. Mimo poluzowania niestety jest spuchnięta cały czas. Dostał też zastrzyk, który miał zmniejszyć opuchlizne, ale narazie nic nie pomógł mimo, że minęło pół godziny. Stópka jest jak balon. Weterynarz mówi, że można by drugi raz założyć opatrunek i poprawić to co trzeba, ale znów trzeba by go usypiać, a nie chce kota przemęczać, nie wiadomo jakby to zniósł. Jak na chwilę uśnie , to rzuca się niespokojnie na boki, ma tak jakby konwulsje. Strasznie się boje, że zrobi sobie w ten sposób krzywdę. Kotek jest bardzo smutny. Nie chce jeść i ciężko oddycha. Mam nadzieję, że to tylko sprawa środka na uspokojenie i uśpienie (kotek był uśpiony podczas nastawiania kostek). Na szczęście weterynarz okazał się być strasznie miły, i bardzo nam pomaga. Potrzeba czasu i cierpliwości, kotek jest mały. Waży pół kilo. Kostki ma jak gałązki. Kompletnie nie rozumie co się stało, i jest cały czas w szoku po tym , co zrobił mu pies. Z dnia na dzień przekonuję się, że ludzie są beznadziejni. Jak można, jak można tak po prostu komuś podrzucić zwierzę i mieć wszystko w dupie. Na pastwę losu. Już lepiej jakby ktoś uśpił, oddał do schroniska. A w ogóle najlepiej by było, jak po prostu nie chce ponosić odpowiedzialności za małe - niech wysterylizuje kotkę. Albo niech nie bierze pod swoją opiekę zwierzęcia. Co za ludzie. Nierozumni. Niewykształceni. Niewrażliwi.



Tak bym chciała znaleźć dom dla tego malucha. Przez jakiś czas, aż wydobrzeje, będę się nim opiekować, a potem mam nadzieję, że się ktoś zgłosi.
(Mieszkam w województwie świętokrzyskim ( w Busku- Zdroju), możliwość zawiezienia kota do Krakowa lub Lublina!)


Proszę o pomoc! SZUKAM DOMU


PROSZĘĘ O POMOCCCCC !
dziś rano jakiś sukinsyn widząc, że mamy dużo zwierząt, podrzucił nam pod bramę dwa małe kotki, chudziotutkie, brudne i zapchlone (ok 2 mce,) . Od razu jak przeszły za bramę jednego chwycił mój pies i zaczął nim szarpać. Myślałam, ze nie ma juz dla niego ratunku. Pojechalismy do weterynarza ma uszkodzoną powaznienogę. W tym momencie ma nóżkę usztywnioną i na temblaku (jest odpchlona!) . Przez 3 tygodnie będzie się to zrastało. W tym czasie otocze tego kociaka opieką. Niestety mam już 3 koty i dwa psy i ciężko mi będzie zatrzymać kotka w domu. SZUKAM DLA NIEGO DOMU, i ludzi którzy nim się zaopiekują. (ten kotek to dziwczynka, dla drugiego kotka znaleźliśmy dom i jest w bezpieznych rękach)



Ps. A Sukinsynowi który podrzucił kotki, NIECH MU KURWA TEŻ SIĘ NOGA ZŁAMIE !!!!!!

czwartek, 21 lipca 2011

kuchennie część druga : kanapki z białym serkiem, świeżym ogórkiem i miętą. / wczorajszy wieczór



Wczoraj bardzo przyjemnie spędzilyśmy z Basią wieczór. Po zjedzonej letniej kolacyjce i zielonej herbatce, po raz pierwszy w te wakacje, siedziałyśmy w pokoiku na strychu, który właśnie wczoraj mama wysprzątała. W ubiegłe wakacje i dwa lata temu siedziałam tam non stop. Wczoraj jadłyśmy herbatniki i oglądałyśmy Lolitę. Muszę przyznać, że czasem warto obejrzeć film kolejny raz po kilu latach. (Tak samo miałam z Gilbertem Grapem!). Mimo, że jak oglądałam te filmy będąc nastolatką, wydawało mi się, że rozumiem je w stu procentach, to teraz widzę, że zwracałam uwagę na kompletnie inne aspekty i kompletnie inaczej oceniałam bohaterów. Zanim obejrzałyśmy film nie obyło się bez niespodzianek. Nie mogłyśmy podłączyć DVD do telewizora. Oh! Cholera mnie juz brała, ale byłam silna i cały czas znosiłam na strych coraz to inny odtwarzacz ( nie wiem, skąd mamy ich aż tyle w domu!) I żaden nie działał. W jednym nie było głosu, w drugim nie dało się otworzyć wejścia na płytę a w trzecim obraz śnieżył. Potem, stwierdziłam, że to może wina kabla. Przynosiłam więc też najróżniejsze eurozłącza. Wszystko na nic. W końcu przyniosłam inny telewizor (!) bo ten do którego podłączałyśmy, był juz niezłym gruchotem. Podłączyłyśmy DVD, do tego 'trochę mniej gruchota' i *uff* odpaliło!



Potem będąc w erotycznym temacie chwyciłyśmy za książkę "Wszystko co chciałeś wiedzieć o seksie ale wstydziłeś się zapytać",którą dostałam ze trzy lata temu od D. *haha!* i zaczytywałyśmy się w niej (zwłaszcza B:*) zaśmiewając się na śmierć ze złamanych penisów i wegańskiego seksu oralnego.


A wszytsko to, przy muzyce tworzonej przez rodzinę Waglewskich. Tak nas jakoś natknęło na premiery roku 2008. :)

(PS. Chyba zbierzemy się w D. w tym roku na Coke Live. Nie przepuszczę koncertów White Lies i Interpol. To moje dwa ulubione koncerty Heinekena 2008 i 2009)


kuchennie część pierwsza : sernik na zimno


Sernik na zimno. (na małą tortownicę)

1 litr mleka
4 jajka
szklanka cukru
1 śmietana 250ml (gęsta i kwaśna)
1/2 kostki masła
herbatniki
sok z cytryny

Mleko zagotować. Śmietanę wymieszać z jajkami i wlać do gotującego mleka. Mieszać aż zrobi się twaróg (wypłynie). Przełożyć na gęste sitko to przestygnięcia (pół godziny, godzinę).
Zmiksować masło z cukrem pudrem. Ucierając dodawać po łyżce wystudzonego twarogu i sok z cytryny.


Na wyłożoną folią tortownicę rozłożyć biszkopty/ hernatniki, na to równomiernie rozłożyć stworzoną chwilę wcześniej masę, rozłożyć ulubione owoce i wczesniej przygotowaną, jeszcze niezastygniętą galaretkę. Włożyc do lodówki aż stężeje : )

SMACZNEGO !

środa, 20 lipca 2011

na dzień dzisiejszy...




1. jak chciałabym spędzić dzień ?


2. jak chciałabym wyglądać?


3. co chciałabym zjeść?


4. w jakim miejscu chciałabym żyć?


5.jakie ubrania bym wybrała?


deszczowy piknik.


ale mi się podoba - -klik-

Dzień Dobry! -1. szykowanie pikniku; 2. zjedzenie i wypicie wszystkiego w godzinę; 3. uciekanie przed deszczem pod pożyczoną od Wojtuksa parasolką (nic nie pomogła, zmokłyśmy jak cholera!) 4. dotarcie do mieszkania Basi, ciepłe tosty i herbata z miodem; 5. wał szkwałowy (-klik-) za oknem; 6. niekończąca się burza, rozwiązywanie krzyżówek, siedzenie w rozświeconymi świecami pokoju i oglądanie fińskich blogerek i strony z najgorszymi tauażami 7. niekończącej się burzy ciąg dalszy i niespodziewana wizyta, 8. niekończąca się burza wciąż trwa, dochodzi trzecia a my oglądamy zakończenie 'Miasteczka Twin Peaks' (-klik-) a potem boimy się iść umyć do ciemnej łazienki ponieważ całym mieszkaniem wstrząsają grzmoty i świszczący wiatr. 9. W końcu usypiamy, burza wciąż trwa - Dobranoc!

-kolejny bardzo miły leniuchowaty dzień! : )

wtorek, 19 lipca 2011

zostań fanem na facebook'u . ; )


polecam



W ciągu ostatniego tygodnia obejrzałyśmy z Basią kilka filmów. Któregoś dnia, jak jej mama ujęła rozświetliłyśmy pokój świecami, piłyśmy czerwne wino z kieliszków i w końcu wylądowalyśmy w jednym łóżku. : D Tak wyglądają nasze wieczorki filmowe. Raz u mnie, raz u Basi. Niektóre filmy widziałam po raz pierwszy, niektóre po raz kolejny. Każdy z nich inny, każdy z nich polecam.


Blue Valentine (2010)


Co Gryzie Gilberta Grape'a /What's eating Gilbert Grape (1993)

Czekolada/ Chocolat (2000)


Piękna i Szalona / Crazy, Beautiful (2011)


Wszytsko w porządku/ The Kids are All right (2010)


Absolwent / The Graduate (1967)