Wczoraj wieczorem siadłam z nożyczami w ogródku i ścinałam lawendę.
Lawenda kwitnie dwa razy w lecie i trzeba ją ścinać, żeby kwiaty za drugim kwitnięciem były równie pachnące i intensywnie fioletowe. Ścinałam ją z myślą zrobienia bukiecików do ususzenia i potem - do zawieszenia pachnąco i anty-molowo w szafie. Tak też zrobiłam. Zerwałam, wróciłam z cały dobordziejstwem do domu, rozłożyłam na ziemi kawałek tkaniny, na tym kwiaty. Mama siedziała ze mną zajmowała się swoimi sprawami i włączyła nam do umilenia czasu 'Dumę i Uprzedzenie' z Keirą Knightley. Na początku obrywałam listki (które są równie aromatyczne i przydadzą się do wkładania do woreczków), potem grupowałam (2 różne gatunki kwiatow), wiązałam sznureczkiem, obcinałam końcówki na równo a potem ozdabiałam rózowo-fioletowymi wstążeczkami. Teraz wiszą przy drzwiach w kuchni i schną. A moje ręce nadal pachną lawendą.
Marcin ma za miesiąc urodziny, myślę, że ucieszyłby się z takiego prezentu ;P
OdpowiedzUsuńKocham!
co z Tobą?
OdpowiedzUsuń