A w dzień po imprezie labowaliśmy w domu. Leon na przykład na piecu.
Babeczka od Edytki i Madzi.
Babeczka od Nadii, która smakowała Leonardowi : )
Inne piękne prezenty. Reszta rzeczy leżała już na półce w łazience, albo na półce w kuchni. W tym roku dostałam całą masę pięknych rzeczy. O MAMO! Jak ja uwielbiam prezenty! (kto nie uwielbia?)
Babeczka Ady.
Kawa na obudzenie się.
Chłopaki jak to chłopaki - grali na plejstejszyn.
A my, z Basią piłyśmy sok marchwiowy i w końcu wylądowałyśmy w Cafe Lulu : ), gdzie wrzuciłyśmy życzenie do słoiczka i.. spełniło się!;*
♥
Fantastyczne prezenty! I spóźnione wszystkiego najlepszego :) Cieszę się, że wracasz na bloga, bo bardzo miło Ciebie się czyta w te mroźne zimowe wieczory. Zaciekawiła mnie ta książka Murakamiego, co to za tytuł? Przeczytałaś już? Może jakaś recenzja?:)
OdpowiedzUsuńDziekuje! <3
UsuńTytuł książki Murakamiego to "O czy mówię, kiedy mówię o bieganiu". Niestety nie przeczytałam jeszcze. Mam strasznie mało czasu i nie mogę się do tego zebrać, a kupka z książkami czekającymi na przeczytanie rośnie. Przeczytałam dopiero rozdział, tak sam innego jeden rozdział książki S. Chutnik "Cwaniary". Chciałam ich troszkę zasmakować, ale na recenzje jeszcze nie pora:)
fajnie że wróciłaś <3
OdpowiedzUsuńJak ja kocham Twoje posty <3!
OdpowiedzUsuńTwoje posty napawają mnie duuuuużym optymizmem :) Czekam na więcej.
OdpowiedzUsuńciekawy post!<3
OdpowiedzUsuń